Partie opozycyjne oskarżył władze wojskowe o manipulowanie wyborami. Skargi do komisji wyborczej złożyło co najmniej sześć z nich, zarzucając władzom, że zmuszały robotników do głosowania na ZSR w przeprowadzonym z wyprzedzeniem głosowaniu. - Prowadziliśmy na początku, jednak USDP wyszło na prowadzenie w tak zwanym wcześniejszym głosowaniu, i to całkowicie zmieniło rezultaty, więc przegraliśmy - tłumaczy Khin Maung Swe, przywódca Zjednoczonego Frontu Demokratycznego, największej partii opozycyjnej. Również drugie największe ugrupowanie opozycyjne, Partia Demokratyczna, przyznaje, że poniosła porażkę.
Podczas liczenia głosów rządowi żołnierze starli się z siłami Karenów - mniejszości etnicznych zamieszkującej regiony przy wschodniej granicy kraju. W wyniku walk około 20 tys. cywilów uciekło do Tajlandii. Zginęło w nich 10 ludzi, a 30 zostało rannych. Niedzielne wybory w Birmie były pierwszymi od 1990 roku, kiedy wojskowi nie przyjęli do wiadomości przygniatającego zwycięstwa opozycji pod wodzą Aung San Suu Kyi, uhonorowanej rok później pokojową Nagrodą Nobla. Chociaż rządząca krajem junta zapowiada powstanie pierwszego rządu cywilnego, to Zachód i Birmańczycy mieszkający za granicą uważają niedzielne głosowanie za farsę.
zew, PAP