Informacje te potwierdził także polski dyplomata, kładąc nacisk, że rozmowy zerwali Hiszpanie. - To nie my zerwaliśmy negocjacje, to Hiszpania. Byliśmy bardzo blisko porozumienia i nie z naszego powodu się to nie udało - powiedział polski dyplomata.
Komisja Europejska zaproponowała w czerwcu, by jednolity patent europejski był oparty na trzyjęzycznym systemie już wykorzystywanym przez Europejski Urząd Patentowy (EPO). Zgodnie z propozycją, np. wynalazca polski mógłby zgłosić wniosek patentowy we własnym języku - polskim, a ten byłby następnie tłumaczony na koszt EPO i przeanalizowany przez EPO w jednym z trzech języków urzędowych: niemieckim, angielskim lub francuskim. Następnie patent zostałby udzielony i zarejestrowany w jednym z tych języków w całej UE. Dodatkowo, tzw. zastrzeżenia patentowe, które definiują zakres ochrony wynalazku, byłyby tłumaczone na dwa pozostałe języki EPO.
Podczas gdy Hiszpanie na ostrzu noża postawili kwestię tłumaczenia patentów na hiszpański, delegacja włoska i polska zabiegały o uprzywilejowaną pozycję angielskiego względem francuskiego i niemieckiego - ujawniły źródła dyplomatyczne. W toku negocjacji, zgodnie z propozycją belgijskiej prezydencji, ustalono, że drugim obowiązkowym językiem tłumaczenia całego patentu byłby angielski (jeśli wnioskodawca jako pierwszy język wskazałby z trójki niemiecki lub francuski). Obowiązek tłumaczenia na angielski jako drugi język miałby jednak obowiązywać tylko przez okres ośmiu lat. Polska nalegała, by dłużej. Zaproponowała, co powiedziały źródła polskie, by po okresie przejściowym decyzję o kontynuacji lub nietłumaczeniu na język angielski rządy musiały podjąć jednomyślnie. To dawało Polsce gwarancję utrzymania systemu z obowiązkowym angielskim.
- Trudno to zrozumieć, bo przecież polscy wynalazcy i tak mogliby rejestrować patenty w angielskim jako pierwszym języku obowiązkowym. A dla polskich wynalazców, którzy teraz w bardzo małym stopniu chronią swe wynalazki ze względu na ogromne koszty, najważniejsze jest, by porozumienie o unijnym patencie zaczęło obowiązywać jak najszybciej - powiedział urzędnik w KE.
Polska ogłosiła, że zakończenie budowy rynku wewnętrznego będzie głównym priorytetem jej prezydencji w 2011 roku, a "unijny patent to kamień węgielny rynku wewnętrznego, motor rozwoju UE i jej innowacyjności", podkreśla KE. KE szacuje, że koszty patentu obowiązującego w całej UE są obecnie dziesięciokrotnie wyższe (nawet do 20 tys. euro) niż w USA (ok. 1850 euro), co zniechęca wynalazców w Europie do ochrony swych wynalazków. Na te wysokie koszty w UE składają się głównie tłumaczenia. Np. w przypadku rejestracji patentu ważnego w 13 krajach UE ich koszty wynoszą aż 14 tys. euro. KE szacuje, że po wejściu w życie jej propozycji koszty proceduralne patentu, obowiązującego w całej "27", nie przekraczałyby 6200 euro, w tym koszty tłumaczeń stanowiłyby około 10 proc.
Belgijska prezydencja nie kryła rozgoryczenia brakiem porozumienia w sprawie reżimu językowego unijnego patentu, do którego - zgodnie z Traktatem z Lizbony - niezbędna jest jednomyślność. Już w środę zasugerowała, że rozwiązaniem może być wzmocniona współpraca tylko grupy krajów, zainteresowanych scentralizowanym systemem rejestracji patentów opartym na trzech językach: angielskim, francuskim i niemieckim, by znacząco obniżyć koszty uzyskania ochrony patentowej w całej UE. - Sprawa jest jasna: nie będzie nigdy jednomyślności w sprawie europejskiego patentu. Prezydencja zastanawia się teraz, jak wykorzystać poparcie, które zostało zbudowane w Radzie - powiedział belgijski minister ds. innowacyjności Vincent Van Quickenborne. - Wykorzystaliśmy naszą kreatywność, ale Traktat daje też inne możliwości - stwierdził.
Chodzi o wzmocnioną współpracę, która pozwala grupie państw zacieśnić integrację w jakiejś dziedzinie nie czekając na innych. Traktat stawia warunek, że musi być ich przynajmniej dziewięć. Wiele krajów widzi w tym groźbę podziałów w UE. Dotąd zdecydowano się na nią raz w br., by w 12 krajach stworzyć ułatwienia przy rozwodach międzynarodowych.
pap, ps