Papandreu zadeklarował, że jego sprawujący od 13 miesięcy władzę rząd dotrwa do końca czteroletniej kadencji i będzie konsekwentnie realizował reformy. - Dano nam cenny czas potrzebny na dokonanie zmian w ciągu najbliższych 3 lat, zmian których nie przeprowadzano od dziesięcioleci - powiedział premier.
Z kolei przywódca opozycji konserwatywnej Antonis Samaras wyraził pogląd, że wyborcy "wezwali rząd aby odszedł od polityki, która zadławiła gospodarkę i wtrąciła społeczeństwo w stan rozpaczy". Wskazał na zwycięstwa konserwatystów w północnej Grecji a także w portowym Pireusie, sąsiadującym z Atenami i stanowiącym w istocie jeden organizm miejski ze stolicą.
Zdominowane przez socjalistów związki zawodowe przyjęły obojętnie wyniki wyborów. Ich przywódcy zapowiedzieli, że plany przeprowadzenia w przyszłym miesiącu strajku generalnego pozostają niezmienione. - Jak dotychczas, reformy były niesprawiedliwe i jednostronne, obniżono płace nawet najmniej zarabiającym - oburzał się Yiannis Panagopoulos, przywódca największego związku zawodowego GSEE.
PAP, arb