Swą własną teorię przedstawił miejscowy piekarz Antonio Diana, cytowany przez Ansę: - Sprawa jest prosta. Tutaj kradną wszyscy, i politycy, i bossowie. - Ale różnica polega na tym, że kiedy bossowie zjadają tort, to i tobie dają kawałek, a politycy zjadają wszystko sami - tłumaczył.
Mieszkańcy miasta opisują mafiosów z kamorry jako "katolików, wykształconych, z szacunkiem do innych". - Pozdrawiają, podają rękę - można usłyszeć w jednym z barów. Rozmówcy włoskich mediów narzekają również na to, że są "naznaczeni" z powodu miejsca swego pochodzenia i zamieszkania. - Nikt nie daje nam pracy, bo jesteśmy stąd - tłumaczą. - Ludzie boją się nas nawet na północy Włoch - powiedział bezrobotny murarz. Podobnie jak on wiele osób uważa, że prawdziwym problemem tamtych stron jest bezrobocie, a nie mafia.
zew, PAP