Manifestanci demonstrowali przeciwko islamskim bojownikom, którzy w ciągu ostatnich lat porwali kilkudziesięciu lokalnych przedsiębiorców, a także z powodu braku reakcji władz na ten problem. - Rząd musi zagwarantować nam bezpieczeństwo. To ich zadanie - mówił Heni Unah, 35-letni przedsiębiorca. - Nie rozumiemy, dlaczego rząd milczy - oświadczył członek izby wyższej algierskiego parlamentu, działacz opozycyjnej partii Zgromadzenie na rzecz Kultury i Demokracji (RCD) Mohamed Ikherbane.
Lokalne media poinformowały, że 14 listopada grupa rebeliantów usiłowała uprowadzić jednego z biznesmenów. Mężczyzna został zastrzelony podczas próby ucieczki. Porywacze wzięli drugiego mężczyznę jako zakładnika, po czym w minioną niedzielę go wypuścili. - Boimy się. Porwania to gospodarcza katastrofa dla regionu. Nie ma wtedy inwestycji, nie ma pracy - powiedział 65-letni Said Saadi.
Algieria od dwóch dekad zmaga się z islamską rebelią, której apogeum nastąpiło w latach 90. i w wyniku której zginęło już 200 tysięcy ludzi.pap, ps