Tymczasem rzecznik prezydenta Korei Południowej Li Miung Baka oświadczył w czwartek, że po ostatnim poważnym incydencie Korea Południowa zamierza rozbudować swój potencjał wojskowy na zachodnim wybrzeżu. Na pięciu wyspach położonych na Morzu Żółtym mają być rozmieszczone dodatkowe oddziały wojskowe, w tym siły lądowe. Rzecznik podkreślił, że wcześniej rząd w Seulu zamierzał zredukować swoje siły zbrojne w tym rejonie.
Również w czwartek Phenian odrzucił ofertę dowództwa sił ONZ w Korei Południowej zorganizowania rozmów na szczeblu dowódców wojskowych w celu obniżenia napięcia na półwyspie i wymiany informacji po wtorkowym incydencie. Premier Chin Wen Jiabao oświadczył, że Chiny przeciwne są "wszelkim prowokacjom militarnym".
Na ostrzelanej przez artylerię Korei Północnej wyspie Yeonpyeong zginęły - według najnowszych danych południowokoreańskich - 4 osoby a 18 zostało rannych. Armia Korei Południowej odpowiedziała ogniem. Obie strony oskarżają się nawzajem o sprowokowanie incydentu i zapewniają, że to nie one pierwsze otworzyły ogień. Napięcie pomiędzy oboma państwami koreańskimi, które wciąż oficjalnie pozostają w stanie wojny, ponieważ w 1953 roku podpisano jedynie rozejm, zaostrzyło się na początku roku. Seul oskarżył wówczas Phenian o zatopienie południowokoreańskiego okrętu, na którym zginęło 46 marynarzy.
zew, PAP