Socjaldemokratyczny Smer-SD oprócz stolicy zwyciężył też w innych dużych miastach wojewódzkich: m.in. Koszycach, Żylinie i Nitrze. Gdzie indziej wygrali popierani przez lewicę lub jej sojuszników kandydaci niezależni. Fotel burmistrza prawica zdobyła tylko w jednym mieście wojewódzkim - Trnavie na zachodzie Słowacji.
Całkowita frekwencja wyborcza wyniosła 49,69 proc. i była nieco wyższa od prognoz. Zaangażowanie Słowaków ucieszyło premier Ivetę Radiczovą.
Przewodniczący największej partii centroprawicowej, głównego ugrupowania słowackiej koalicji rządzącej, Słowackiej Unii Demokratycznej i Chrześcijańskiej - Partii Demokratycznej (SDKU-DS), a jednocześnie szef słowackiej dyplomacji Mikulasz Dzurinda po wyborach przyznał się do porażki. - Przegraliśmy te wybory - powiedział. - W polityce tak to bywa, że są zwycięstwa, niekiedy zdarzają się remisy, ale bywają też przegrane. Wybory samorządowe 2010 uważam za porażkę.
W czasie sobotnich wyborów wielokrotnie zgłaszano przypadki kupowania głosów, szczególnie pośród wyborców wywodzących się z mniejszości romskiej. Słowackie media donoszą, że na wschodzie kraju do lokali wyborczych samochody miały dowozić zorganizowane grupy Romów, którzy za każdy oddany głos mieli otrzymać pieniądze lub żywność.
em, pap