Ambasada w raportach do Waszyngtonu przyznała, że są "liczne doniesienia, iż Gruzini przemieszczają wojska i sprzęt", ale wyciągnęła z tego wniosek, że gruzińskie siły zbrojne są tylko "w stanie pogotowia, aby pokazać zdecydowanie". Tymczasem tego samego dnia wieczorem Gruzja rozpoczęła ostrzał artyleryjski i rakietowy stolicy Osetii Południowej, Cchinwali, przerywając rozejm, który sama ogłosiła. Następnego dnia gruziński prezydent Micheil Saakaszwili oświadczył - według raportu ambasady USA - że "Gruzja nie chciała rozpoczynać tej walki, ale została sprowokowana przez Osetię Południową i musiała bronić gruzińskich obywateli i terytorium".
Ambasada znowu bezkrytycznie przyjęła to oświadczenie za pewnik. "Wszystkie dostępne nam dowody potwierdzają wypowiedź Saakaszwilego, że walka ta nie była pierwotnym zamiarem Gruzji" - stwierdzono w tajnym raporcie dyplomatycznym. Dodano też, że ofensywa gruzińska rozpoczęła się "dopiero gdy Południowi Osetyjczycy otworzyli ogień artyleryjski na gruzińskie wioski". Tymczasem dyplomaci nie sprawdzili, czy stwierdzenie prezydenta było prawdziwe, i nie uzyskali na to dowodów. Natomiast obecni wówczas na miejscu obserwatorzy wojskowi z OBWE "nie donieśli, by słyszeli lub widzieli jakikolwiek osetyjski atak artyleryjski przed zbombardowaniem Cchinwali przez wojska gruzińskie" - pisze "NYT".
W dwa dni później, 9 sierpnia, wojska rosyjskie wkroczyły do Gruzji i wyparły z Abchazji i Osetii Południowej siły gruzińskie. "Wyszkolone przez USA wojska gruzińskie zostały upokorzone i uciekały z frontu" - pisze "New York Times".
pap, ps