Gdzie jest prezydent?
Sannikau i Mikoła Statkiewicz, szef komitetu organizacyjnego na rzecz stworzenia Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej (Narodnej Hramady) podkreślali, że uczestnicy debaty nie wybierali prowadzących ją dziennikarzy. Byli nimi znani z negatywnych komentarzy o opozycji: Jury Prakopau i Andrej Krywaszejeu. Kandydaci unikali sprowadzenia dyskusji do zadawanych przez dziennikarzy pytań. Wiceszef partii Białoruski Front Narodowy (BNF) Ryhor Kastusiau spytany, dlaczego w jednym z wystąpień mówił, że Niaklajeu i Sannikau to kandydaci prorosyjscy, oznajmił: - Mam numery telefonów do wszystkich ośmiu kandydatów. Bez pańskiej pomocy rozmawiałem z nimi sam i już znam ich odpowiedzi. Nie otrzymałem odpowiedzi od jednego człowieka, którego tu dziś nie ma.
Lider sojuszu "O Modernizację" Aleś Michalewicz mówił z kolei, że "starał się nie krytykować obecnej władzy, robił wszystko co można, by uniknąć krytyki, ale bardzo wielu absolutnie realnych i prostych rzeczy, które można zrobić, obecna władza nie robi". - Można otworzyć Białoruś, zrobić tak, byśmy normalnie współpracowali z Unią Europejską - przekonywał. Realistyczne określił zniesienie wiz do UE dla Białorusinów, opowiedział się też za jednostronnym zniesieniem wiz na Białoruś dla obywateli UE. Wątek relacji Białorusi z Europą przeważał w debacie nad tematem stosunków z Rosją, a wszyscy mówiący o Rosji kandydaci podkreślali, że Białoruś powinna mieć z nią dobre relacje.
Dobrzy ludzie są wszędzie...
Kandydat Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Jarosław Romańczuk skupił się na sprawach gospodarczych. Według niego "prawie 40 proc. ludzi nie zdecydowało jeszcze, na kogo głosować". - Tym ludziom potrzebne są proste odpowiedzi na pytania, które ich martwią - o ceny, oszczędności, miejsca pracy - tłumaczył. Zarzucił też władzom, że wykorzystują elementy jego programu. - Władze mówią, że jesteśmy wszyscy jednakowi, wszystko przedstawiamy w czarnych barwach. To nieprawda - przekonywał. Dodał, że nie trzeba dzielić opozycji i władzy, bo po obu stronach są "dobrzy ludzie". Na tle kandydatów opozycji mniej widoczni byli przedsiębiorca Dzmitryj Wus i ekonomista Wiktar Ciareszczanka.
Lokajska telewizja, tchórzliwy Łukaszenka
Część kandydatów opozycji ostro krytykowała państwową telewizję. Niaklajeu przed wyjściem nazwał ją "lokajską". Statkiewicz powiedział moderatorom: - Nie dajecie nam możliwości rozmawiania z ludźmi, Łukaszenka zabrał telewizję, pokazuje się w niej co wieczór, a nas przedstawia jak potworów. Z kolei Rymaszeuski nazwał prowadzących "przedstawicielami Łukaszenki". Sannikau zwrócił się do wyborców: - To nasza telewizja, my ją utrzymujemy. Domagajcie się wystąpień na żywo dla wszystkich alternatywnych kandydatów. Inny kandydat, Mikoła Statkiewicz, kilkakrotnie nazwał Alaksandra Łukaszenkę "człowiekiem, który bał się tu przyjść". - Jeśli wierzyć telewizji, masz niebotyczne poparcie, więc na czym polega problem? Przeprowadź uczciwe wybory i pokaż swoją przewagę - apelował. W końcowym wystąpieniu zwrócił się do białoruskiego prezydenta: - Oddaj, co ukradłeś, oddaj nam wybory, bo sami przyjdziemy i je odbierzemy.
Debata na żywo w TV i druga godzinna debata w radiu państwowym, która odbędzie się w niedzielę, to nowość tegorocznej kampanii wyborczej na Białorusi. Emitowanie tych audycji - a także wystąpień wyborczych na żywo - było postulatem opozycji, która obawiała się montowania materiałów.
PAP, arb