Korea Północna dokonała w listopadzie ostrzału artyleryjskiego południowokoreańskiej wyspy w pobliżu spornej granicy na Morzu Żółtym, w którym zginęły cztery osoby, a w marcu Seul oskarżył Phenian o zatopienie południowokoreańskiego okrętu; zginęło wówczas 46 marynarzy. - Chiny muszą poprowadzić Koreę Północną ku lepszej przyszłości - przekonywał Mullen. - Jest zbyt wiele do stracenia, żeby zachowywać się tak krótkowzrocznie. - Nie ma innego kraju na świecie, który miałby większy wpływ na Koreę Północną niż Chiny. To część odpowiedzialnego przywództwa. To część bycia światową potęgą - dodał.
Admirał oświadczył też, iż uważa, że pilnie należy wzmocnić więzi militarne pomiędzy Koreą Południową a Japonią, by powstrzymać Phenian. Stany Zjednoczone od czasu ataku na południowokoreańską wyspę brały udział w oddzielnych ćwiczeniach wojskowych z Japonią i Koreą Płd. W środę podczas wizyty w Seulu admirał Mullen wyraził nadzieję, że Japonia, kraj oficjalnie nie posiadający armii a jedynie siły samoobrony, weźmie udział we wspólnych manewrach z Koreą Południową i USA.
Stany Zjednoczone mają bazy wojskowe w Japonii (stacjonuje tam około 50 tys. żołnierzy) i Korei Południowej (około 28 tys. wojsk USA). Mullen oświadczył również, że USA chcą stałych relacji militarnych z Chinami zamiast doraźnych kontaktów. W tym samym czasie Pekin poinformował, że na rozmowy do USA pojechał wiceszef sztabu generalnego Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej generał Ma Xiaotian, a w przyszłym miesiącu do Chin wybiera się minister obrony USA Robert Gates.
zew, PAP