Prócz amerykańskiej dyplomacji przeciw projektowi Chaveza protestuje Organizacja Państw Amerykańskich i Między-Amerykańska Komisja Praw Człowieka. Zwraca ona uwagę na próby zdławienia głosu opozycji, poprzez wywieranie presji na stacje telewizyjne, projekty wprowadzenia ograniczeń wolności słowa w internecie oraz restrykcje dotyczące zagranicznego finansowania organizacji pozarządowych. Wśród ustaw, które zamierza przyjąć parlament są bowiem projekty modyfikacji "Prawa Społecznej Odpowiedzialności", które mogą zakazać publikacji - między innymi - treści wyrażających "brak szacunku dla władz publicznych".
Przeciwnicy prezydenta w Wenezueli również krytykują jego zamiary, a w środę kilkadziesiąt tysięcy studentów pomaszerowało przed siedzibę Zgromadzenia Narodowego, by zaprotestować przeciw przyznaniu Chavezowi prawa do rządzenia dekretami. Prezydent, tłumaczy starania o zgodę na przyznanie mu nadzwyczajnych uprawnień ciężką sytuacją wywołaną powodziami, zdaniem opozycji jest to atak na demokrację i przejaw dyktatorskich zapędów. Zdaniem Chaveza w takich dziedzinach, jak budowa domów, zagospodarowanie gruntów rolnych i system bankowy trzeba działać szybko, a praca nad projektami ustaw w parlamencie zajmuje za dużo czasu.
Reuters wyjaśnia, że przyznanie prezydentowi prawa do rządzenia za pomocą dekretów wpłynie na wiele obszarów gospodarki i sfer życia w kraju, od gospodarki budowlanej po bankowość, finanse, podatki, bezpieczeństwo czy własność gruntów.
Chavez, jak podała we wtorek agencja Associated Press, ma zamiar zwrócić się z wnioskiem o przyznanie mu większych prerogatyw przed 5 stycznia, gdy zbierze się nowe Zgromadzenie Narodowe, wyłonione we wrześniowych wyborach; znajdzie się w nim więcej przedstawicieli opozycji, toteż Chavezowi trudniej będzie sobie zapewnić poparcie 2/3 deputowanych. W ciągu niemal 12 lat na fotelu prezydenckim (od lutego roku 1999), Chavez już trzykrotnie otrzymywał nadzwyczajne uprawnienia. Opozycja określa projekt przyznania Chavezowi specjalnych uprawnień erozją demokracji.
pap, ps