W piątek Phenian zagroził zbrojnym odwetem. Gdyby Seul rozpoczął ćwiczenia, Północ miała odpowiedzieć wielokrotnie silniejszym ogniem artyleryjskim, niż podczas ostrzału Yeonpyeong w ubiegłym miesiącu, kiedy w kierunku wyspy oddano 170 salw artyleryjskich. W sobotę Rosja i Chiny wezwały strony konfliktu, Waszyngton i ONZ do podjęcia kroków, które przerwą eskalację napięć na Półwyspie Koreańskim. Rosja zaapelowała do Seulu, by powstrzymał się od planowanych manewrów, zaś Chiny poinformowały, że "są zdecydowanie przeciwne jakimkolwiek zachowaniom, które doprowadzą do pogorszenia sytuacji". Rada Bezpieczeństwa ONZ zwołała na niedzielę na godzinę 11. specjalne konsultacje przy drzwiach zamkniętych.
Przebywający w Korei Płn., były amerykański dyplomata, gubernator Nowego Meksyku, Bill Richardson, którego Reuters nazwał "człowiekiem do zadań specjalnych" Waszyngtonu, powiedział w wywiadzie telefonicznym dla CNN, że w Phenianie "możliwość złej oceny sytuacji jest kolosalna". Richardson dodał, że nakłania Północ do "skrajnej powściągliwości" i podkreślił, że należy "uspokoić sytuację".
Korea Płd. prowadziła już ćwiczenia artyleryjskie na wyspie Yeonpyeong w listopadzie. Korea Płn. ostrzelała wtedy wyspę. Zginęły cztery osoby, a 18 zostało rannych.
pap, ps