Tymczasem prezydenci Beninu Boni Yayi, Sierra Leone Ernest Koroma oraz Zielonego Przylądka Pedro Pires w imieniu regionalnej Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS) zrzeszającej 15 krajów regionu postawili Gbagbo ultimatum: zagrozili mu wojskową interwencją, jeśli nie zrzeknie się władzy i nie opuści kraju. Trwające prawie trzy godziny spotkanie prezydent Beninu skomentował krótko: "Poszło dobrze".
Następnie trzej prezydenci pod eskortą żołnierzy ONZ udali się do hotelu, w którym urzęduje prezydent Alassane Ouattara oraz jego rząd. Choć ONZ, Unia Afrykańska i społeczność międzynarodowa (w tym USA) uznały za zwycięzcę wyborów z 28 listopada właśnie Ouattarę, to kontrolę nad wojskiem i siłami bezpieczeństwa nadal sprawuje Gbagbo. Delegacja spotkała się także z szefem ONUCI Choi Young-Jinem. W zeszłym tygodniu poinformował on o wzroście wrogich działań przeciwko siłom ONZ. Gbagbo oskarża ONZ o stronniczość i żąda, by licząca 9 tys. żołnierzy misja opuściła kraj.
W rezultacie wyborów prezydenckich z 28 listopada WKS, będące jednym z największych producentów ziarna kakaowego na świecie, znalazło się na krawędzi wojny domowej. Dotychczas bowiem nie jest jasne, kto został zwycięzcą wyborów. Według niezależnej komisji wyborczej wygrał Ouattara. Po ogłoszeniu tych wyników Rada Konstytucyjna anulowała ponad pół miliona głosów oddanych na północy kraju, dzięki czemu za głowę państwa uznano Gbagbo, który rządzi krajem od 2000 r.
Od ogłoszenia wyników w stolicy kraju Jamusukro i okolicach trwają krwawe starcia między zwolennikami obu polityków, a kraj znalazł się w sytuacji faktycznej dwuwładzy. Zwolennicy Gbagbo dopuszczają się licznych aktów przemocy, w tym zabójstw, gwałtów i podpaleń. Dotychczas zdaniem ONZ zginęły co najmniej 173 osoby.
zew, PAP