Działacz ZPB został zabrany przez milicjantów, kiedy wyszedł z domu 8 stycznia. W samochodzie wręczono mu wezwanie do KGB, gdzie milicjanci od razu go zawieźli. - Tam chciano ze mną rozmawiać na temat mojej obecności w Mińsku 19 grudnia. Zażądałem, żeby był obecny adwokat. Myślałem, że jestem zatrzymany i że zaczyna się przesłuchanie, ale powiedzieli mi, że to nie jest przesłuchanie, a rozmowa, która odbywa się w ramach ustawy o działalności operacyjnej - powiedział Poczobut. - Powiedziałem, że nie będę z nimi rozmawiał i wszelkie ich pytania ignorowałem, po prostu milczałem. I w pewnym momencie jednemu z nich puściły nerwy. Podskoczył do mnie, uderzył mnie, upadłem, a on z góry kilkakrotnie mnie uderzył w głowę - opisywał. Wcześniej, jak napisał dziennikarz na swojej stronie internetowej, drugi z funkcjonariuszy - który na przemian wchodzili i wychodzili z pokoju - lekko uderzył go dłonią w twarz, stwierdzając, że "chce sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku".
W KGB przetrzymywano Poczobuta blisko trzy godziny. - Na koniec wręczono mi dokument, że jestem ostrzeżony o tym, że mogę zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Jeden z nich powiedział mi, że jeśli jeszcze raz stawię się na jakimś wiecu, to właśnie tak zostanę potraktowany - dostanę około ośmiu lat więzienia - relacjonował działacz ZPB. Dokument, podpisany przez szefa obwodowego KGB Iwana Karża, mówi o tym, że "z obywatelem Andrzejem Poczobutem została przeprowadzona profilaktyczna rozmowa na temat niedopuszczalności dalszego zachowania niezgodnego z prawem". Stwierdza też, że oficjalne ostrzeżenie zostało udzielone z powodu udziału Poczobuta "19 grudnia w nielegalnym proteście w Mińsku".
Współpracownik "Gazety Wyborczej" pracował podczas demonstracji jako dziennikarz. Został zatrzymany przez milicjantów mimo wyjaśnień, że jest przedstawicielem prasy. Wraz z innymi zatrzymanymi trafił do aresztu, a potem przed sąd, który jednak nie wydał wyroku w jego sprawie. Szef aresztu wyjaśnił mu, że władze Białorusi wzięły pod uwagę, iż pracuje on jako dziennikarz, i postanowiły przeprowadzić dodatkową kontrolę raportów, na podstawie których został zatrzymany. Wówczas działacz ZPB został zwolniony z aresztu.
PAP, arb