Dymisje nie uspokoiły nastrojów
W środę w Tunisie, w którym po raz pierwszy doszło do gwałtownych starć manifestujących z policją w centrum miasta, rozmieszczono wojsko. Rząd prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego usiłował uspokoić nastroje, dymisjonując ministra spraw wewnętrznych i zwalniając wszystkich aresztowanych podczas zamieszek, "z wyjątkiem tych, którzy dopuścili się wandalizmu". Na południu Tunezji w Duz, 550 km od Tunisu, zginęło w środę podczas manifestacji dwóch cywilów. Według świadków jest to pierwszy przypadek takiego nasilenia przemocy w mieście znanym jako brama Sahary, skąd na pustynię wyruszają wycieczki.
W Safakis, dużym mieście portowym na wschodnim wybrzeżu, 300 km od Tunisu rannych zostało pięciu uczestników manifestacji; policja strzelała tam gumowymi kulami. W Safakis według źródeł związkowych ogłoszono strajk generalny. W środę zatrzymany został szef nielegalnie działającej Partii Pracujących Komunistów Tunezji (POCT) Hamma Hammami, który w ostatnich dniach udzielił licznych wywiadów zagranicznym telewizjom i krytykował w nich tunezyjski rząd.
Świat zaniepokojony
Przemoc w Tunezji obudziła niepokój społeczności międzynarodowej. Wysoka komisarz Narodów Zjednoczonych ds. praw człowieka Navy Pillay zaapelowała do tunezyjskiego rządu o przeprowadzenie dochodzenia w sprawie "nadmiernego użycia siły" przez siły bezpieczeństwa. "Nieproporcjonalne" użycie siły przez policjantów w Tunezji potępiła też rzeczniczka szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton. We wtorek wieczorem amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton mówiła o "zaniepokojeniu w związku z kłopotami i niestabilnością" w Tunezji.
W środę przed wyjazdami do Tunezji ostrzegło kilka państw. Niemcy ostrzegają przed "porwaniami i atakami", a Hiszpania wzywa swoich obywateli do omijania środkowej Tunezji i zachowania ostrożności w rejonach turystycznych na wybrzeżu. Duńskie MSZ ostrzega przed niebezpieczeństwem ataków terrorystycznych na zagraniczne przedstawicielstwa w Tunezji i radzi turystom omijanie rejonów zamieszek. Ogarnęły one podczas weekendu miasta środkowo-zachodniej części Tunezji - Regeb, Talę i Al-Kasrajn - i trwały w tym tygodniu. W tym ostatnim mieście w środę manifestowało ok. 3 tys. osób, żądających ustąpienia prezydenta.
Niepokoje miały miejsce także w miastach na wybrzeżu, które jest popularnym celem turystycznym. Doszło do nich w mieście Susa na wschodzie kraju i w Bizercie na północy. Według władz w zamieszkach zginęły dotychczas 23 osoby, według źródeł związkowych od grudnia zginęło 50 osób. Społeczna rewolta wybuchła 17 grudnia po samospaleniu młodego Tunezyjczyka. 26-letni Mohamed Bouazizi podpalił się przed budynkiem rządowym w Sidi Bouzid na znak protestu przeciwko bezrobociu; policja skonfiskowała mu wózek z warzywami i owocami. Niepokoje w Tunezji nie mają precedensu od czasu, gdy 23 lata temu władzę objął obecny prezydent Ben Ali.
zew, PAP