Prezydent Libanu Michel Suleiman potwierdził upadek rządu, z którego Hezbollah i jego sojusznicy wycofali 11 z 30 ministrów. Prezydent zwrócił się do Saada Haririego o pozostanie na czele rządu tymczasowego.
Hezbollah, który w 2006 roku stoczył miesięczną wojnę z Izraelem, wycofał swoich ministrów, nie godząc się z kontynuowaniem przez rząd współpracy z trybunałem ONZ, badającym zamach na byłego premiera Libanu Rafika Haririego w 2005 roku. Hezbollah obawia się, że niektórzy jego członkowie zostaną przez ten trybunał postawieni w stan oskarżenia. Do upadku rządu doprowadzono w czasie, gdy obecny premier Hariri przebywał z wizytą w USA.
Siły izraelskie na północy Izraela postawiono w stan gotowości w obawie, że Hezbollah może próbować zaognić sytuację na granicy. Nie powołano jednak rezerwistów, ani nie skierowano na północ dodatkowych sił. Rzecznik izraelskiego MSZ Jigal Palmor podkreślił, że Izrael "z uwagą śledzi rozwój wydarzeń" w Libanie, ale też podkreślił, że to, co się tam dzieje, jest "ściśle wewnętrzną sprawą libańską".
Od czasu konfliktu z 2006 roku na granicy izraelsko-libańskiej jest dość spokojnie. W ciągu minionych czterech lat Hezbollah nie wystrzelił żadnego pocisku rakietowego w stronę Izraela. Strona izraelska jest jednak przekonana, że Hezbollah odnowił swój arsenał i jest obecnie lepiej uzbrojony niż w 2006 roku.PAP, arb