- Ustawa daje dziennikarzom i zwykłym obywatelom znacznie większe niż dotychczas możliwości uzyskiwania informacji, którymi nasi urzędnicy nie chcą się zazwyczaj dzielić - powiedziała Natalia Sokołenko, dziennikarka jednej z ukraińskich stacji telewizyjnych. Jak zaznaczyła, jednym z ważniejszych zapisów ustawy jest znaczne skrócenie czasu, który instytucje mają na udzielenie odpowiedzi na kierowane do nich pytania. - Okres ten ograniczono z dotychczasowych 30 do zaledwie pięciu dni - podkreśliła.
Zadowolenie z uchwalenia ustawy o dostępie do informacji publicznej wyraziło także Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy. - Ważne jest to, że ustawa została przyjęta w solidarnym głosowaniu rządzącej koalicji i opozycji. Mamy nadzieję, że opozycja nadal będzie wspierać władze w wypełnianiu zobowiązań Ukrainy wobec Europy - oświadczył Ołeh Wołoszyn z departamentu informacji MSZ w Kijowie.
Tuż przed głosowaniem w Radzie Najwyższej doszło do drobnej sprzeczki między dziennikarzami a prowadzącym obrady wiceprzewodniczącym parlamentu Adamem Martyniukiem z Komunistycznej Partii Ukrainy. Nie potrafił on ukryć oburzenia, gdy zobaczył, że dziennikarze powiesili w swej loży transparent z napisem: "Dostęp do informacji publicznej teraz albo nigdy". - Szanowni koledzy dziennikarze! Takie hasła możecie sobie wieszać w waszych redakcjach. Przychodźcie do pracy nie z hasłami, a z mikrofonami i długopisami, bo żadne plakaty wam nie pomogą. Rada Najwyższa i bez was dobrze wie, co ma robić - powiedział Martyniuk.
Zgodnie z opublikowanym w czwartek raportem amerykańskiej organizacji pozarządowej Freedom House Ukraina znalazła się w grupie 25 krajów, w których w 2010 r. odnotowano spadek poziomu przestrzegania standardów demokratycznych.
pap, ps