- (Jednak) sędzia uznał, że uczestniczyłem w wiecu opozycji - wyjaśnił. - Adwokat chciał, by przesłuchani zostali nie tylko świadkowie oskarżenia, czyli funkcjonariusze milicji, ale też ludzie, którzy mogą potwierdzić, że byłem dziennikarzem, m.in. fotokorespondent, który ze mną był i kiedy byłem zatrzymywany, był niedaleko - tłumaczył. Te prośby zostały jednak odrzucone. - Kara, którą orzekł (sędzia), była względzie łagodna. Wyrok jest sensacją pod tym względem, że nie zostałem skazany na areszt - ocenił Poczobut. Jego zdaniem, nastąpiło to "dzięki zdecydowanym sygnałom z Polski, które dostały władze białoruskie".
Działacz ZPB trafił do sądu po tym, jak w środę wieczorem w jego mieszkaniu w Grodnie KGB przeprowadziło rewizję. Potem zabrano go na przesłuchanie, a w nocy przewieziono pod silną obstawą do Mińska. Zdaniem dziennikarza, jest to zemsta za jego reakcję na wcześniejszą rozmowę w KGB w zeszłym tygodniu, kiedy to funkcjonariusze kilkakrotnie go uderzyli. Poczobut złożył wtedy skargę do prokuratury i przebieg rozmowy opisał na swojej stronie internetowej. Działacz ZPB zapowiedział, że będzie odwoływał się od czwartkowego wyroku.
pap, ps