Szef socjalistów Martin Schulz porównał ustawę do cenzury. Jednak nawet socjaliści, choć są politycznymi adwersarzami należącej do chadecji partii Fidesz Orbana, apelują, by z formalnym stanowiskiem PE poczekać na ocenę wydaną przez KE. Dlatego PE na razie nie planuje rezolucji w tej sprawie. - Staranność oceny ma pierwszeństwo przed szybkością działania - podkreślił Schulz. Zaapelował jednocześnie do węgierskiego rządu, by wycofał ustawę i zaproponował nową - w pełni zgodną z unijnym prawodawstwem.
W poniedziałek wieczorem na nadzwyczajnym, poświęconym węgierskiej ustawie połączonym posiedzeniu komisji ds. wolności obywatelskich i sprawiedliwości oraz komisji ds. kultury PE w Strasburgu unijna komisarz ds. mediów Neelie Kroes powiedziała, że "już na pierwszy rzut oka w ustawie są niesatysfakcjonujące punkty". - Zachodzi ryzyko naruszenia praw podstawowych poprzez wymóg rejestracji wszystkich mediów, w tym internetowych, takich jak fora, blogi itd. Także przez wymóg, by wszystkie media w zrównoważony sposób relacjonowały krajowe i europejskie wydarzenia. A także poprzez poddanie organu nadzorującego media politycznej kontroli poprzez taki a nie inny sposób mianowania członków - wyliczała Kroes. Dodała, że węgierska ustawa jest też problematyczna z punktu widzenia dyrektywy audiowizualnej, bo może dotyczyć mediów z innych krajów. To z kolei jest sprzeczne z unijnym prawem zakładającym zasadę kraju pochodzenia, w myśl której media w UE poddane są swojemu prawodawstwu krajowemu, jednocześnie korzystając ze swobody do nadawania w całej UE. Kroes zapowiedziała, że przedstawi formalną ocenę ustawy jak najszybciej - wcześniej KE zapowiadała, że to kwestia "tygodni albo miesięcy".
PAP, arb