Przykład idzie z góry
Nagranie wywołało na Ukrainie gorącą dyskusję. Pojawiły się zarzuty, że obecne władze prowadzą "politykę rusyfikacji". Prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi wytykano "prorosyjskość". - Przykład znieważającego stosunku do języka państwowego idzie z góry - oświadczył Mykoła Tomenko, wiceprzewodniczący Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy z opozycyjnego Bloku byłej premier Julii Tymoszenko.
- Brutalne zdarzenie, do którego doszło w Odessie świadczy nie tylko o tym, że w milicji pracują ludzie, którzy nie szanują języka ukraińskiego. Wielu wysokich funkcjonariuszy państwowych dało przykład, że można oficjalnie reprezentować na świecie państwo ukraińskie, brać od tego państwa pieniądze, a jednocześnie go nienawidzić - powiedział Tomenko.
Znać i szanować język ukraiński
Na zachowanie odeskiego milicjanta zareagowali już jego przełożeni z MSW w Kijowie, którzy zapowiedzieli, że poniesie on konsekwencje służbowe. - Każdy pracownik milicji jest przedstawicielem organu państwowej władzy wykonawczej i z tego właśnie powodu powinien znać i szanować język ukraiński - oświadczył wiceszef MSW Wiktor Ratuszniak.
Choć język ukraiński jest na Ukrainie jedynym językiem państwowym, mieszkańcy Odessy w życiu codziennym posługują się językiem rosyjskim. Podobnie jest w innych południowych i wschodnich regionach kraju. Zarzuty rusyfikacji, które pojawiają się od czasu dojścia do władzy ekipy prezydenta Janukowycza, związane są z jednym z haseł wyborczych kierowanej przez niego Partii Regionów Ukrainy. Praktycznie przed każdymi wyborami - czy to parlamentarnymi, czy lokalnymi - obiecuje ona wyborcom, że doprowadzi do nadania językowi rosyjskiemu statusu drugiego, obok ukraińskiego, języka państwowego. Po wyborach głoszone przez partię Janukowycza hasło pozostaje niezrealizowane.
zew, PAP