Na ślub bez zaproszenia
"Haw dręczył Tony'ego Blaira i prowokował Gordona Browna, a obecnie może przyjść bez zaproszenia na królewski ślub" - napisał "Sunday Times". Osobnym problemem jest usunięcie sąsiadów Hawa koczujących obok, w namiotowym miasteczku zwanym również Wioską Demokracji. Są wśród nich bezdomni, anarchiści, przeciwnicy wojny w Afganistanie i globalnego ocieplenia. Ich eksmisją mają się zająć władze gminy Westminster. W maju ubiegłego roku sąd nakazał im opuszczenie placu przed parlamentem, uznając, że jego dysponentem jest - w imieniu monarchy - burmistrz Londynu, ale namiotowe miasteczko przeniosło się kilkadziesiąt metrów dalej i jest rozbite teraz na chodniku.
Samochód, którym 29 kwietnia Middleton ma przyjechać do opactwa w towarzystwie ojca, będzie przejeżdżał wzdłuż namiotowego koczowiska. Po ślubie, w otwartej karocy para książęca ma objechać plac dookoła, jadąc do Pałacu Buckingham. Według gazety, premiera Davida Camerona niepokoi perspektywa sfilmowania przez stacje telewizyjne z całego świata Hawa i odciągnięcia uwagi od wielkiego wydarzenia. Ślub wnuka Elżbiety II pomyślany jest nie tylko jako wizytówka turystycznych atrakcji kraju, ale także jako rodzaj preludium przed olimpiadą w brytyjskiej metropolii w 2012 roku.
Gdyby to było w Chinach...
Haw, rozwiedziony ojciec siedmiorga dzieci z Redditch, w Worcestershire, przebywa obecnie w Niemczech, gdzie leczy się na raka. W przeszłości podejmowane na drodze prawnej próby zmuszenia go zaprzestania protestu spełzły na niczym. - Gdyby władze Chin usuwały protestujących z jakiegoś miejsca, by nie przeszkadzali przygotowaniom do olimpiady, to podniósłby się międzynarodowy rwetes - mówi adwokat Paul Ridge. - Plac przed parlamentem jest światowym dziedzictwem, a mimo to władze miejskie nie mają na nim niczego do powiedzenia. 9 lat to dość, by wyrazić sprzeciw wobec wojny. Niewykluczone, że w przypadku królewskiego ślubu nie obejdzie się bez nadzwyczajnych decyzji parlamentu - mówi przewodniczący Rady Miejskiej Westminsteru Colin Barrow.
- Życzę Williamowi i Kate wszelkiej pomyślności. Przy tych wszystkich wojnach i przemocy w świecie każdy łaknie odrobiny romansu i happy endu, ale jeśli chodzi o nas, to nie ruszamy się stąd tylko dlatego, że ma się odbyć ślub - powiedziała Maria Gallastegui, która w Wiosce Demokracji mieszka od 5 lat.
zew, PAP