"Trzeba zakulisowo naciskać na Mubaraka"

"Trzeba zakulisowo naciskać na Mubaraka"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Hosni Mubarak (fot. Wikipedia) 
Eksperci w USA są niemal zgodni, że rząd amerykański powinien dyskretnie skłonić do ustąpienia prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka. Odejścia Mubaraka domagają się setki tysięcy protestujących w Egipcie.
W sprawie kryzysu w Egipcie panuje w USA ponadpartyjny konsens -  republikańska opozycja popiera lub co najmniej nie krytykuje posunięć administracji prezydenta Baracka Obamy. W Egipcie przebywa od poniedziałku nieoficjalny wysłannik administracji, były ambasador USA w Kairze Frank Wisner. Departament Stanu poinformował, że ma się on spotkać z Mubarakiem, chociaż nie  potwierdził czy przekaże mu przesłanie od Obamy.

Obserwatorzy przypuszczają, że celem misji jest stanowcze zasugerowanie Mubarakowi, że powinien odejść ze stanowiska. - Wysłaliśmy bardzo jasny sygnał do Egiptu, publicznie i prywatnie - powiedział rzecznik Departamentu Stanu P.J. Crowley.

"Nie zwlekać z poparciem opozycji"

Jeden z czołowych dyplomatów amerykańskich, przewodniczący nowojorskiej Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR) Richard N. Haass powiedział, że administracja musi być bardzo ostrożna w swych publicznych wypowiedziach, ale prywatnie "musi mocno naciskać na przekazanie władzy, w formie utworzenia rządu tymczasowego lub zainicjowania procesu reformy konstytucji". Haass, który z początku przestrzegał przed pochopnym cofaniem poparcia dla Mubaraka, zwracając uwagę, że próżnię polityczną po jego odejściu mogą wypełnić fundamentaliści islamscy, w wywiadzie dla biuletynu CFR.org wezwał we  wtorek, by nie zwlekać z poparciem dla sił opozycyjnych.

- Czas działa na naszą niekorzyść. Proces ten (niepokoje społeczne w Egipcie - red.) zaczął się od świeckiej klasy średniej, w większości młodych ludzi. Bractwo Muzułmańskie, jak się wydaje, stara się za nim nadążyć. Jest ryzyko, że będą oni chcieli wykorzystać sytuację. Ważne więc, żeby prezydent Egiptu został odsunięty i to raczej szybko. Nie chcemy, aby  doszło do momentu, kiedy wielu Egipcjan powie, iż sprawy przedstawiają się tak źle, że poprą kogokolwiek lub  cokolwiek, co by zastąpiło status quo - powiedział Haass. Jego zdaniem, Bractwo Muzułmańskie - działająca półlegalnie w Egipcie partia islamskich fundamentalistów - w  ewentualnych wyborach nie powinna zdobyć większości głosów.

"Egipt nie musi być jak Iran"

Podobną opinię wyraża wtorkowy "Washington Post". - Bractwo Muzułmańskie jak dotychczas odgrywało marginalną rolę w  demonstracjach. Nikt nie wie jakie poparcie islamiści uzyskaliby w  wolnych wyborach, bo nie przeprowadzono takich w Egipcie od pół wieku. Wielu analityków egipskich uważa jednak, że  partia islamska zdobyłaby mniejszość głosów i nie doszłaby raczej do  władzy - pisze dziennik w artykule redakcyjnym.

Zgadza się z tym ekspert ds. Bliskiego Wschodu z konserwatywnego American Enterprise Institute (AEI), Michael Rubin. - Usunięcie dyktatora nie musi doprowadzić do powstania republiki islamskiej, jak w Iranie, jeżeli USA zajmą aktywną postawę - uważa Rubin.

Komentatorzy w prawicowej telewizji Fox News bronią Mubaraka i przedstawiają ruch protestu w  Egipcie jako sterowany z ukrycia przez islamistów. Podkreślają oni radość w kręgach rządzących w Iranie z powodu rewolty i obawy w Izraelu.

zew, PAP