Chodorkowski oświadczył, że werdykt sędziego Wiktora Daniłkina został wydany pod naciskiem i wezwał prezydenta do bronienia sędziów przed taką presją. "Nie chodzi o ingerowanie w wymiar sprawiedliwości i ratowanie mojej osoby. Krach prawa, którego jesteśmy świadkami, może mieć ciężkie następstwa dla wszystkich i każdego, dla całego kraju" - ostrzegł. Były szef Jukosu podkreślił, że "konstytucyjnym obowiązkiem prezydenta jest zagwarantowanie, a nie tylko deklarowanie niezawisłości sądów".
Chodorkowski i jego partner biznesowy Płaton Lebiediew 30 grudnia 2010 roku w drugim procesie zostali skazani na 13,5 roku więzienia za przywłaszczenie 218 mln ton ropy naftowej i wypranie uzyskanych w ten sposób pieniędzy. Na wolność wyjdą w 2017 roku, gdyż na poczet kary zaliczono im wcześniejszy wyrok, który odsiadują. Na krótko przed ogłoszeniem grudniowego werdyktu premier Władimir Putin oświadczył publicznie, że "przestępstwa pana Chodorkowskiego zostały udowodnione w sądzie" i że "złodziej powinien siedzieć w więzieniu".
Z kolei Miedwiediew odmawia komentowania grudniowego wyroku Sądu Rejonowego w Moskwie, argumentując, że nie jest on prawomocny. Wszelako podczas niedawnego 41. Światowego Forum Ekonomicznego w Davos de facto poparł ten werdykt, zauważając, iż "inwestor powinien przestrzegać prawa, gdyż w przeciwnym razie może otrzymać wyrok, jak Chodorkowski i Madoff". Prezydent oznajmił także, iż "nikt nie ma wątpliwości, że prokuratura ma prawo wysunąć nowe oskarżenia wobec osób siedzących w więzieniu - bez względu na to, jak zostanie to odebrane".
PAP, arb