Korespondent Al-Dżaziry informował, że wojsko zaczęło strzelać w powietrze, usiłując rozpędzić zwolenników i przeciwników prezydenta Mubaraka, którzy w środę starli się na kairskim placu Tahrir. Armia natychmiast zdementowała te informacje.
Po środowych starciach w Kairze ElBaradei - były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, laureat pokojowego Nobla - powiedział, że jest "wyjątkowo zaniepokojony". - To jeszcze jeden symptom wskazujący, że przestępczy reżim dokonuje aktów przestępczych - ocenił. - Obawiam się, że przekształci się to w rozlew krwi - dodał ElBaradei, nazywając zwolenników prezydenta Mubaraka "bandą zbirów".
Według świadków, sympatycy Mubaraka z kijami i batami wjechali na koniach i wielbłądach między protestujących na placu. Uczestnicy zamieszek używali kijów i kamieni. Informator agencji Reutera wyraził opinię, że niektórzy zwolennicy Mubaraka, odpowiedzialni za środowe walki, to w rzeczywistości funkcjonariusze policji w cywilu. Władze zdementowały te doniesienia.
zew, PAP