"Leciałam na prośbę przyjaciela"
MAM odrzuciła w środę te zarzuty jako "fałszywe" i wykluczyła swoją dymisję z ich powodu. Przyznała, że w czasie grudniowych wakacji w Tunezji leciała prywatnym samolotem na prośbę swojego "przyjaciela". Zaprzeczyła jednak, by ten ostatni był członkiem klanu Ben Alego.
Przewodniczący klubu parlamentarnego Partii Socjalistycznej (PS) Jean-Marc Ayrault zażądał dymisji pani minister, która - jak ocenił - "całkowicie się zdyskwalifikowała jako przedstawicielka Francji". Wniosek o odwołanie MAM poparli także inni deputowani socjalistyczni. Szefowa PS Martine Aubry zareagowała na oskarżenia MAM ostrożniej, nie domagając się odejścia minister. - Jeśli te zarzuty są prawdziwe, to rzecz jest poważna - oceniła Aubry.
Celnicy pomogli Tunezyjczykom
W połowie stycznia część francuskiej opozycji domagała się dymisji szefowej dyplomacji. Socjaliści zarzucali jej, iż miała ona tuż przed upadkiem reżimu Ben Alego proponować mu francuską pomoc w tłumieniu antyrządowych zamieszek. Sama pani minister odpierała zarzuty, tłumacząc, że chciała jedynie powstrzymać rozlew krwi w tym kraju, a prasa przypisała jej złe intencje.
Od wielu dni francuska opozycja krytykuje ostro rząd za to, że miał popierać prezydenta Ben Alego aż do jego obalenia przez społeczną rewoltę. Według dziennika "Le Monde", rząd francuski zgodził się jeszcze w końcu grudnia, tuż przed upadkiem Ben Alego, na wysłanie do władz Tunezji wielu ton ładunków z gazem łzawiącym, który miał służyć do tłumienia antyrządowych zamieszek. Ostatecznie transport został zatrzymany przez francuskich celników 14 stycznia na paryskim lotnisku zaraz po tym, jak obalony prezydent Tunezji uciekł z kraju.
zew, PAP