Od wprowadzenia tej zmiany legislacyjnej uzależnił dalsze poparcie dla centroprawicowego rządu premiera Silvio Berlusconiego jego sojusznik, lider partii Liga Północna Umberto Bossi. Jedno z naczelnych haseł politycznych Ligi brzmi: "Nie będziemy dzielić się naszymi pieniędzmi z tymi z południa". Głosy Ligi Północnej w parlamencie są Berlusconiemu niezbędne do utrzymania się u władzy odkąd w ubiegłym roku opuścił szeregi koalicji rządowej wraz ze swymi zwolennikami przewodniczący Izby Niższej Gianfranco Fini. Fini odmówił dalszego popierania premiera, który - jak oświadczył - stara się modelować ustawodawstwo pod kątem swych osobistych korzyści i unikania procesów sądowych.
Dekret zakwestionowany "ze względów proceduralnych" przez prezydenta Republiki wcześniej został odrzucony przez komisję parlamentarną, ale rząd postanowił wprowadzić go w życie. Berlusconi zapowiedział, że ponowi tę próbę po dokonaniu formalnych poprawek w tekście dekretu. Jeśli premier Włoch nie spełni żądań przywódcy Ligi Północnej i utraci jego poparcie w parlamencie, grożą mu przedterminowe wybory. Wystartowałby do nich na czele swej partii Lud Wolności osłabiony dodatkowo jako polityk wskutek skandalu obyczajowego, którego jest głównym bohaterem.
Prokuratura mediolańska prowadzi obecnie dochodzenie w sprawie "rozwiązłych przyjęć" organizowanych rzekomo w prywatnej rezydencji premiera. Prokuratura zarzuca mu m.in. korzystanie z płatnych usług erotycznych niepełnoletniej marokańskiej tancerki z nocnego klubu.PAP, arb