Ambasador Ukrainy kontra Buzek

Ambasador Ukrainy kontra Buzek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jerzy Buzek (fot. FORUM) 
Zaniepokojenie przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka stanem ukraińskiej demokracji to wynik emocji - oświadczył Kostiantyn Jelisiejew, ambasador Ukrainy przy Unii Europejskiej, cytowany przez ukraińskie media. - Przewodniczący Parlamentu Europejskiego przekazał państwu pewne emocjonalne sygnały o sytuacji na Ukrainie. Nie chciałbym, by integracja europejska mojego kraju była zakładnikiem emocji - powiedział Jelisiejew.
Jelisiejew skomentował w ten sposób wcześniejsze wystąpienie Buzka. Przewodniczący PE mówiąc o śledztwach prowadzonych przez władze w Kijowie wobec działaczy opozycyjnych, wyraził wątpliwość co do niezawisłości systemu sądowego i przejrzystości prawa na Ukrainie. - Jeszcze dwa lata temu Ukraina była najlepszym studentem w swym regionie. Teraz sytuacja się zmieniła. Jestem zaniepokojony ograniczaniem wolności słowa i mediów - oświadczył Buzek.

- Główna różnica między obecną i byłą władzą na Ukrainie polega na tym, że dziś nie tylko deklarujemy nasze cele, ale i wspieramy je konkretnymi działaniami - odpowiedział na zarzuty Buzka Jelisiejew.

2 lutego w rozmowie telefonicznej z byłą premier Ukrainy, a obecnie działaczką opozycyjną Julią Tymoszenko, Buzek ocenił, że ukraińskie władze dopuszczają się "absolutnie wybiórczego stosowania prawa wobec opozycji". O rozmowie poinformował Blok Julii Tymoszenko (BJuT). Oświadczenie Buzka miało związek z wydanym przez prokuraturę w Kijowie zakazem wyjazdu byłej premier do Brukseli. Tymoszenko miała się tam udać na zaproszenie przewodniczącego PE.

Byłą premier obowiązuje od grudnia wydany przez prokuraturę zakaz opuszczania miejsca zamieszkania. Związany jest on z prowadzonymi przez prokuraturę śledztwami w sprawie machinacji finansowych, których miał się dopuścić rząd Tymoszenko. W ubiegłym tygodniu była premier wystąpiła do prokuratury o uchylenie zakazu wyjazdu w związku z wyjazdem do Brukseli. Śledczy odrzucili jej podanie. Tymoszenko twierdzi, że zarzuty prokuratury nie mają potwierdzenia w faktach, a władzom chodzi jedynie o to, by odsunąć ją od udziału w polityce.

PAP, arb