Pracownicy sądownictwa są oburzeni wypowiedzianymi w ubiegły czwartek słowami francuskiego prezydenta. Sarkozy napiętnował wtedy w przemówieniu wygłoszonym w Orleanie "poważne niedomagania" w wymiarze sprawiedliwości i policji. "Błędem" nazwał wypuszczenie na wolność wielokrotnego recydywisty, Tony'ego Meilhona, który jest głównym podejrzanym o porwanie i zamordowanie 18-letniej Laetitii w Pornic. Odnalezienie zwłok młodej kobiety zbulwersowało kilka dni temu całą Francję. Wypowiedź szefa państwa wywołała natychmiast oburzenie sędziów, którzy podkreślają, że szef państwa już nie po raz pierwszy ingeruje w ich pracę i podważa ich kompetencje.
Premier Francois Fillon określił "frondę" sędziów jako "przesadną reakcję" i wezwał ich do "odpowiedzialności". W jego przekonaniu, ta rewolta "nie zostanie zrozumiana przez Francuzów". Słowa premiera nie uspokoiły jednak nastrojów w wymiarze sprawiedliwości. Na 10 lutego związkowcy sądownictwa zapowiedzieli manifestacje w całym kraju. Domagają się zaprzestania przez prezydenta Sarkozy'ego bezpodstawnych, w ich przekonaniu, "oskarżeń" pod adresem sądownictwa i organów ścigania. Do demonstracji mogą także dołączyć policjanci, którzy podobnie, jak prawnicy, poczuli się dotknięci krytyką ze strony prezydenta.
PAP, arb