"Ćwiczenia pokazały, że Rosja ma tylko ograniczone zdolności do przeprowadzania operacji z udziałem lotnictwa oraz jest zdana na stary i wadliwy sprzęt. Rosjanie nie mogą działać w każdych warunkach pogodowych. Brakuje strategicznych zdolności transportowych" - cytuje dziennik poufne dokumenty.
Co może Rosja
Według "Die Welt" bolączką rosyjskiego wojska są również słabe więzi koleżeńskie między żołnierzami i starzejący się korpus oficerski, który nie potrafi działać elastycznie. "Rosja nie jest w stanie zareagować jednocześnie na dwa mniejsze konflikty, rozgrywające się w różnych miejscach i nie jest zdolna do dużych konwencjonalnych operacji" - pisze niemiecki dziennik na podstawie depesz ujawnionych przez demaskatorski portal. Słabość rosyjskiej armii wywołała niepokój w kwaterze głównej sojuszu, bo "mierne konwencjonalne możliwości prowadzą do tego, że Rosja jest zdana na taktyczną broń nuklearną, nawet w konfliktach lokalnych i regionalnych".
Amerykański ambasador przy NATO Ivo Daalder informował Waszyngton, że rosyjskie manewry w sierpniu i wrześniu 2009 roku doprowadziły do podziałów wewnątrz sojuszu. "Litwini i Norwegowie byli zdania, że manewry powinny mieć wpływ na militarne planowanie NATO. Polska, Czechy, Rumunia i kraje bałtyckie przedstawiły nawet projekt dokumentu, w którym żądały bardziej intensywnego dialogu wewnątrz NATO" - pisze "Die Welt".
Rosjanie złamali zasady
Amerykanie uważali, że odpowiedzią na manewry rosyjskie powinny być manewry sił NATO. Z kolei sekretarz generalny Sojuszu uznał rosyjskie ćwiczenia za działanie "prowokujące i nieodpowiednie", bo Rosjanie złamali zasady dotyczące dopuszczenia obserwatorów NATO. "Wielu sojuszników skrytykowało NATO za brak odpowiedniej reakcji na rosyjskie manewry wojskowe, które - zdaniem niektórych członków Sojuszu - miały na celu zachwianie solidarnością wśród sojuszników" - pisał amerykański dyplomata w depeszy do Waszyngtonu.
zew, PAP