Następca tronu Salman ibn Hamad Al-Chalifa wydał w sobotę rozkaz, by armia wycofała się z ulic, i zapowiedział, że porządku w stolicy będzie odtąd strzegła policja. Wycofanie wojska było warunkiem opozycji podjęcia dialogu z władzami. Później książę wystąpił w państwowej telewizji z krótkim orędziem, apelując o zachowanie spokoju i podjęcie politycznego dialogu. Wezwał też do ogłoszenia dnia żałoby narodowej "po synach, których straciliśmy".
W piątek bahrajńskie wojsko użyło ostrej amunicji, by rozpędzić antyrządowe protesty w pobliżu Placu Perłowego. Co najmniej jedna osoba zginęła - podały źródła medyczne. Według szyickiej opozycji, 95 osób zostało rannych, w tym "trzy są w stanie śmierci klinicznej".
Według agencji Reutera, powołującej się na pracowników szpitala w Manamie, hospitalizowano od 60 do 80 osób, które ucierpiały z powodu gazu łzawiącego lub gumowych kul. Lekarz, którzy rozmawiał z Reuterem, powiedział też, że szpital jest przepełniony i brakuje już tlenu, potrzebnego do leczenia osób poszkodowanych podczas manifestacji.
Powszechny Związek Pracowników Bahrajnu - główny syndykat kraju - wezwał do strajku od 20 lutego - powiedział jeden z pracowników linii lotniczych Gulf Air.
zew, PAP