"Dość wymówek!"
Gilad Szalit, kapral armii izraelskiej, został uprowadzony 25 czerwca 2006 r. w wyniku ataku palestyńskich bojowników na posterunek armii izraelskiej w pobliżu Kerem Szalom. Napastnicy przekroczyli nielegalnie granicę Strefy Gazy podziemnym tunelem, zabili dwóch żołnierzy i ranili czterech innych. Także Szalid został ranny w ramię, miał też złamana rękę. Porywacze żądali za jego uwolnienie wypuszczenia z izraelskich więzień ponad tysiąca Palestyńczyków.
- Stoimy tu dziś wieczorem po raz kolejny, przed domem premiera, po 1700 dniach spędzonych przez Gilada w niewoli. Jesteśmy tu tak jak byliśmy 100 dni temu, 200 dni temu i 700 dni wcześniej - by wykrzyczeć jego ciche wołanie z ciemnej dziury w Gazie, jego wołanie do premiera, który siedzi spokojnie pod dachem swego domu. Płaczemy i wołamy, ale na próżno - mówiła Aviva Szalit. - Mamy nadzieję i życzenie, by ci, którzy wysłali go na tę misję, pomogli mu wrócić do domu. Dość wymówek i wyjaśnień! Zwróć mi mojego syna zanim będzie za późno! - apelowała pod adresem premiera kobieta.
Minister apeluje do swojego premiera
Wśród zgromadzonych byli m.in. pisarz Meir Szalev, były szef służby kontrwywiadu Szin Bet Carmi Gillon, a nawet minister rolnictwa w rządzie Netanjahu, Orit Noked. - Wielu ministrów, w tym ja, jest gotowych zapłacić wysoką cenę wypuszczenia na wolność terrorystów, którzy mają krew na rękach - po to, by dotrzymać naszych zobowiązań : ludzkich, narodowych i moralnych wobec tego żołnierza, którego posłaliśmy do walki -powiedziała Noked.
zew, PAP