"Zabierzmy się do pracy"
Nowym burmistrzem Hamburga zostanie prawdopodobnie regionalny szef SPD Olaf Scholz, były niemiecki minister pracy. - Mieszkańcy Hamburga życzą sobie poważnej, pragmatycznej i godnej zaufania polityki, która będzie dobra dla miasta. To ważne zadanie. Zabierzemy się do pracy - powiedział Scholz po ogłoszeniu prognoz wyborczych. Zdaniem przewodniczącego SPD Sigmara Gabriela socjaldemokraci osiągnęli w Hamburgu "historyczny wynik".
Jeśli ostateczne wyniki wyborów będą zbieżne z prognozami, socjaldemokraci samodzielnie utworzą rząd krajowy (senat) w Hamburgu. Możliwa jest również koalicja z Zielonymi, którzy uzyskali 11-11,5 proc. Pozostałe ugrupowania: Lewica i liberalna FDP zdobyły po ok. 6,5 proc. poparcia i także wejdą do parlamentu krajowego.
"Jesteśmy bezradni"
Ustępujący burmistrz Hamburga, chadek Christoph Ahlhaus przyznał, że jego ugrupowanie poniosło dotkliwą porażkę. Partia ta osiągnęła najgorszy wynik w powojennej historii, tracąc ponad 20 punktów procentowych w porównaniu do wyborów w 2008 r. CDU rządziła w Hamburgu przez minione 10 lat. Wcześniej, przez ponad cztery dekady miasto było bastionem socjaldemokratów.
- To dla CDU bolesna godzina, wobec której jesteśmy bezradni - przyznał Ahlhaus. Jego zdaniem chadecy zrobili błąd, zgadzając się na zbyt wiele ustępstw wobec swojego partnera koalicyjnego, federacji Zielonych i Listy Alternatywnej (GAL). Wyborcy chadecji tego nie zrozumieli - ocenił Ahlhaus. Hamburska koalicja CDU z Zielonymi, utworzona wiosną w 2008 r., była eksperymentem na skalę Niemiec. Po raz pierwszy oba ugrupowania zdecydowały się na wspólne rządy na szczeblu kraju związkowego, co uważano za test dla możliwości przyszłej współpracy tych partii także na szczeblu federalnym. Sojusz zaczął się załamywać po ponad dwóch latach funkcjonowania, gdy w lipcu 2010 r. ze stanowiska ustąpił ówczesny burmistrz Hamburga Ole von Beust. W listopadzie koalicja się rozpadła i ogłoszono przedterminowe wybory.
Maraton wyborczy
Ostateczne wyniki niedzielnego głosowania w Hamburgu będą znane do środy i mogą znacznie różnić się od telewizyjnych prognoz opartych na sondażach przeprowadzonych przed lokalami wyborczymi. Wynika to ze skomplikowanego systemu wyborczego w mieście; mieszkańcy Hamburga wybierali w niedzielę także władze komunalne i każdy wyborca oddał po 20 głosów.
Niedzielne głosowanie w Hamburgu rozpoczęło wyborczy maraton w Niemczech; nowe parlamenty krajowe wybiorą w nadchodzących miesiącach mieszkańcy kolejnych sześciu landów. 27 marca do urn pójdą wyborcy w Badenii-Wirtembergii, gdzie kampanię zdominował konflikt o budowę nowego dworca w Stuttgarcie. Według sondaży, koalicji CDU i FDP grozi utrata władzy w tym landzie, co byłoby kolejnym poważnym ciosem dla rządu Merkel. Również 27 marca odbędą się wybory w Nadrenii-Palatynacie, a tydzień wcześniej, 20 marca, w Saksonii-Anhalt. 22 maja do urn pójdą mieszkańcy Bremy, 4 września - mieszkańcy Meklemburgii-Pomorza Przedniego, a 18 września - Berlina.
zew, PAP