O wywołanie zamieszek obwinił młodzież, która jego zdaniem kopiuje wydarzenia w innych państwach arabskich. Demonstrantom zarzucił, że zostali otumanieni narkotykami i przekupieni przez "małą, chorą grupę", by atakować policję i budynki rządowe. Według niego, chcą oni przeobrazić Libię w państwo islamskie. Kadafi wezwał swoich zwolenników, by w środę wyszli na ulice i przejęli je od protestujących. - Wszyscy młodzi powinni utworzyć jutro komitety obrony rewolucji: będą chronić dróg, mostów i lotnisk. Naród libijski powinien przejąć kontrolę nad Libią - oznajmił.
Oświadczył, że jeszcze nie użył siły, ale w razie potrzeby to zrobi. - Złóżcie broń natychmiast, bo inaczej będzie jatka - zaapelował do manifestantów. - Żadnemu głupcowi nie uda się podzielić naszego kraju na kawałki - powiedział, grożąc "oczyszczeniem (kraju) dom po domu". Arabskim mediom zarzucił zaś, że chcą pokazać Libię w złym świetle. Gdy Kadafi zakończył przemówienie, ucałowało go kilkunastu zwolenników. Następnie wsiadł do samochodu i odjechał.
Protesty przeciwko reżimowi Kadafiego, który rządzi Libią od 42 lat, rozpoczęły się tydzień temu na wschodzie kraju, m.in. w Bengazi. Następnie gwałtowne zamieszki objęły Trypolis. Przeciwko demonstrującym brutalnie wystąpiły siły bezpieczeństwa i wojsko. Telewizja Al-Dżazira mówiła nawet o 250 zabitych.pap, ps