Minister spraw wewnętrznych Włoch Roberto Maroni nie kryje niezadowolenia i rozczarowania brakiem zgody w Unii Europejskiej na przyjmowanie imigrantów z północnej Afryki, których masowym napływem zagrożone jest południe kontynentu. W czasie obrad szefów MSW państw Unii w Brukseli odrzucona została włoska propozycja umieszczenia imigrantów z Tunezji i Libii, w innych krajach członkowskich. Najbardziej przeciwne były temu państwa z północy UE.
- Europa opiera się na zasadzie solidarności, ale nie jest solidarnością mówienie Włochom i innym krajom nadmorskim, że napływ imigrantów to tylko nasza sprawa - oświadczył Maroni po spotkaniu. Stanowiska innych państw unijnych, które odrzuciły apel o przyjęcie uciekinierów, szef MSW z eurosceptycznej niegdyś, prawicowej Ligi Północnej skomentował słowami: "odkryłem, że mam bardziej proeuropejskie poglądy od pewnych zagorzałych pro-Europejczyków". - Zasada solidarności przewiduje, że inni członkowie pomagają krajowi, gdy ten znajdzie się w potrzebie - dodał włoski minister.
W odpowiedzi na apele przedstawicieli innych państw, by mówić z większym umiarem i nie podnosić alarmu z powodu możliwego "biblijnego exodusu" z Libii, Maroni przypomniał, że "to unijna agencja ds. granic Frontex mówiła, że w Libii jest 1,5 miliona imigrantów, podczas gdy Liga Arabska twierdzi, że jest ich 2,5 miliona, z których co najmniej 10 procent gotowych jest do drogi". - Nie jest zatem przesadą mówienie o groźbie katastrofy humanitarnej, a ja muszę być gotów na przyjęcie liczby ludzi, która jest pięciocyfrowa - zauważył. - Na wybrzeżach libijskich kontrole zanikły, a organizacje przestępcze, kontrolujących przemyt ludzi, mogą wznowić działalność - ostrzegł Maroni.
PAP, arb