Szef włoskiego rządu, uchodzący za największego sojusznika libijskiego przywódcy w Europie, oświadczył w przemówieniu na kongresie partii Republikanie w Rzymie: - Jeśli wszyscy będziemy zgodni, to możemy położyć kres rozlewowi krwi i wesprzeć naród libijski.
Zdaniem Berlusconiego "przyszłość jest wielką niewiadomą". - W najbliższych miesiącach na południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego możemy mieć, na co mamy nadzieję, kraje bardziej wolne i demokratyczne, ale możemy także znaleźć się w odległości kilku kilometrów (...) od niebezpiecznych ośrodków islamskiego integryzmu - mówił włoski premier.
- Zmienia się scenariusz geopolityczny, a Włochy są w to zaangażowane. Nikt nie mógł przewidzieć tego, co stało się w Libii i tego, co wydarzyło się kilka tygodni wcześniej w Tunezji i Egipcie, nikt też nie może przewidzieć, co się jeszcze wydarzy - ocenił Berlusconi i dodał: - Istnieje ryzyko kryzysu humanitarnego z koniecznością udzielenia pomocy dziesiątkom tysięcy ludzi.
Premier uznał za "przygnębiające" polemiki we Włoszech w szeregach opozycji, która krytykuje politykę rządu wobec Libii, a samego Berlusconiego za przyjacielskie kontakty z Kadafim.
W Libii trwa od połowy lutego krwawa rewolta przeciwko rządzącemu krajem od ponad 40 lat Kadafiemu. W starciach z siłami bezpieczeństwa zginęło już kilka tysięcy osób.
em, pap