Setki zdesperowanych Argentyńczyków po raz kolejny ruszyły na banki, żądając dostępu do własnych oszczędności. Witryny rozbijali młotkami i wałkami do ciasta.
Do demonstracji dochodzi na ulicach argentyńskich miast niemal codziennie, jednak poniedziałkowe manifestacje w Buenos Aires miały szczególnie niespokojny przebieg. Protestujący sparaliżowali w argentyńskiej stolicy ruch uliczny. Na ścianach zdemolowanych banków pojawiły się napisy: "Gangsterzy". Zaatakowano dwie bankowe furgonetki przewożące pieniądze.
Rozgoryczenie Argentyńczyków jest spowodowane utrzymywanymi ograniczeniami w dostępie do ich kont bankowych, a także przymusową zamianą dolarowych lokat na peso po kursie 1,40 peso za dolara, gdy tymczasem wolnorynkowy kurs amerykańskiej waluty oscyluje wokół 2 peso.
Z kolei w mieście Salta w północno-zachodniej Argentynie kilka osób zostało rannych, gdy policja, strzelając gumowymi kulami, usiłowała rozpędzić demonstrację bezrobotnych. Siedmiu najbardziej aktywnych demonstrantów trafiło do aresztu.
Tydzień temu rząd prezydenta Eduardo Duhalde zniósł już część restrykcji w dostępie do wkładów bankowych, jednak nie zmniejszyło to niezadowolenia Argentyńczyków. Mimo dostępu do wpływających na konta wynagrodzeń i emerytur, częściowo zablokowane pozostają ich rachunki oszczędnościowe.
Restrykcje zostały wprowadzone na początku grudnia przez prezydenta Fernando de la Ruę, aby uniknąć z kraju ucieczki kapitału, załamania argentyńskiego systemu finansowego i bankructw banków. Decyzja wywołała wówczas ostre protesty i zamieszki, w których zginęło blisko 30 osób.
les, pap
Rozgoryczenie Argentyńczyków jest spowodowane utrzymywanymi ograniczeniami w dostępie do ich kont bankowych, a także przymusową zamianą dolarowych lokat na peso po kursie 1,40 peso za dolara, gdy tymczasem wolnorynkowy kurs amerykańskiej waluty oscyluje wokół 2 peso.
Z kolei w mieście Salta w północno-zachodniej Argentynie kilka osób zostało rannych, gdy policja, strzelając gumowymi kulami, usiłowała rozpędzić demonstrację bezrobotnych. Siedmiu najbardziej aktywnych demonstrantów trafiło do aresztu.
Tydzień temu rząd prezydenta Eduardo Duhalde zniósł już część restrykcji w dostępie do wkładów bankowych, jednak nie zmniejszyło to niezadowolenia Argentyńczyków. Mimo dostępu do wpływających na konta wynagrodzeń i emerytur, częściowo zablokowane pozostają ich rachunki oszczędnościowe.
Restrykcje zostały wprowadzone na początku grudnia przez prezydenta Fernando de la Ruę, aby uniknąć z kraju ucieczki kapitału, załamania argentyńskiego systemu finansowego i bankructw banków. Decyzja wywołała wówczas ostre protesty i zamieszki, w których zginęło blisko 30 osób.
les, pap