Początkowo LSE przyznała, że otrzymała z Libii 300 tys. funtów od organizacji charytatywnej kierowanej przez syna Muammara Kadafiego Saifa al-Islama, z czego połowę tej sumy już wydała. Resztę przeznaczyła na stypendia dla studentów z północnej Afryki. 38-letni Saif al-Islam jest drugim z dziewięciorga dzieci Muammara Kadafiego. Jest absolwentem LSE, która przyznała mu doktorat za rozprawę o społeczeństwie obywatelskim i pluralizmie. Obecnie uczelnia stara się ustalić, czy Saif al-Islam nie wynajął kogoś do napisania doktoratu.
W ostatnich dniach wyszła na jaw umowa, którą LSE zawarła z Libią na szkolenie 400 libijskich speców od zarządzania i administratorów. Wartość kontraktu, w którego zawarciu pośredniczył Saif al-Islam wynosi 2,2 mln funtów. "Financial Times" napisał, iż przyjęciu dotacji od Saifa al-Islama przeciwny był znawca problematyki bliskowschodniej prof. Fred Halliday, który w liście do rady zarządzającej uczelni z 2009 roku stwierdził, że Libia jest rządzona przez "skrytą, nieobliczalną i skorumpowaną elitę".
Howard przyznał, że zalecając radzie zarządzającej LSE przyjęcie libijskiej dotacji, dokonał niewłaściwego sądu i powinien był w większym zakresie uwzględnić ryzyko takiego posunięcia. Ustąpienie Howarda, który ma za sobą karierę w londyńskim City, dowodzi, że po brutalnych represjach reżimu libijskiego przeciw ludności kontakty z Saifem al-Islamem stały się politycznie toksyczne. "Times" napisał w komentarzu redakcyjnym, że "wiedza, nauka i wolność zależą od umiejętności odróżniania między tym, co jest otwartym społeczeństwem, a jego wrogami", a LSE "okazała się nie tylko niezdolna do takiego rozróżnienia, ale nawet do zrozumienia jego znaczenia". Dziennik "Daily Mail" nazwał LSE "Londyńską Szkołą Pożytecznych Idiotów".
PAP, arb