Kadafi przekonywał też, że "jesteśmy partnerami w walce z terroryzmem". - Ci którzy podnoszą obecnie broń w Bengazi to Al-Kaida i nie mają żadnych roszczeń gospodarczych czy politycznych. Nazywacie ich Al-Kaidą Islamskiego Magrebu - zapewniał.
- Narodowa Rada Libijska w Bengazi wypłynęła na fali islamizmu. Jeśli kiedykolwiek terroryści zwyciężą, nie pomyślą o demokracji - uważa rządzący krajem od ponad 40 lat libijski przywódca. - Sytuacja jest całkiem normalna - powiedział Kadafi. - To ludzie próbują poradzić sobie z uzbrojonym elementem.
Kadafi powiedział też, że Libia jest ważnym partnerem Zachodu, "a jej rola polega na powstrzymywaniu Al-Kaidy i nielegalnych imigrantów próbujących dostać się do Europy". Ocenił ponadto, że międzynarodowe media przekazują wypaczony obraz Libii i trwających tam od połowy lutego gwałtownych wystąpień przeciwko Kadafiemu.
Libijski przywódca dodał, że Unia Afrykańska wysyła do jego kraju komisję wyjaśniającą, która ma wykazać, iż medialne doniesienia o sytuacji w Libii są nieprawdziwe. - Unia Afrykańska wyśle komisję, która potwierdzi światu, że wszystko, co publikuje się o Libii na zewnątrz, jest w 100 proc. kłamstwem - powiedział Kadafi.
W niedzielę w Paryżu przedstawiciel ministerstwa spraw zagranicznych Bernard Valero oświadczył w komunikacie, że Francja wyraża zadowolenie z powstania Narodowej Rady Libijskiej, stojącej tymczasowo na czele sił antyrządowych. Dodał, że Francja wyraża poparcie dla "zasad, które nią kierują i celów jakie sobie stawia". Rada w sobotę ogłosiła się "jedynym przedstawicielem Libii".zew, PAP