Zamachowiec wmieszał się w tłum żałobników podczas pogrzebu żony członka pasztuńskiej starszyzny plemiennej sprzyjającego rządowi, a następnie zdetonował ukryte na sobie ładunki wybuchowe. Według policji w pogrzebie uczestniczyło 300 ludzi. Lider starszyzny, którego żona miała być pochowana, współpracuje z prorządowymi milicjami. Nie wiadomo, czy ucierpiał wskutek wybuchu.
Do zamachu przyznali się talibowie. - Milicje i żołnierze walczą z nami na prośbą Amerykanów. Będziemy ich nadal atakować - powiedział rzecznik przez telefon agencji Reutera. - Ludzie zebrali się i właśnie rozpoczęli modlitwę, kiedy podszedł do nich chłopak i wysadził się - mówi świadek.
Do ataku doszło dzień po tym jak rebelianci zdetonowali samochód-pułapkę na stacji benzynowej w Fajsalabadzie zabijając co najmniej 25 ludzi i raniąc 125 - do ataku przyznali się pakistańscy talibowie, którzy walczą przeciwko wspieranemu przez USA rządowi w Islamabadzie.
W Pakistanie doszło w ostatnich latach do serii zamachów bombowych, zwłaszcza na północnym zachodzie kraju przy granicy z Afganistanem, gdzie wojsko walczy z powiązanymi z Al-Kaidą talibskimi rebeliantami.
zew, PAP