- Ludzie widzą we mnie jednocześnie kogoś zakorzenionego w tradycji i nowoczesnego - powiedział Lobsang Sangay w piątek agencji AFP. Wyniki głosowania mają być znane pod koniec kwietnia.
Obserwatorzy są zdania, że to przekazanie władzy - choć niezbędne - jest ryzykowne. Nie wiadomo bowiem, czy nowy premier będzie się cieszył takimi samymi wpływami - również za granicą - co dalajlama, by działać na rzecz Tybetu. Formalne ustąpienie dalajlamy jako przywódcy politycznego musi być zatwierdzone przez parlament na uchodźstwie. Może to potrwać tygodnie z powodu rozbieżności poglądów wśród parlamentarzystów.
Chiny uznały, że ogłoszenie przez Dalajlamę XIV rezygnacji z roli politycznej to podstęp mający zmylić społeczność międzynarodową. Zdaniem Pekinu, dalajlama nie ma prawa wybierać swego następcy i musi przestrzegać historycznej i religijnej tradycji reinkarnacji. Tradycja buddyzmu tybetańskiego nakazuje rozpoznanie inkarnacji wielkich poprzedników w dzieciach narodzonych po ich śmierci. W ten sposób wybierani są najważniejsi lamowie.
Chiny, które sprawują od 1951 r. władzę w Tybecie, w 2007 r. uznały, że wszystkie inkarnacje tzw. żywych Buddów, czyli ważniejszych lamów, muszą mieć zgodę chińskiego rządu. Tym samym państwo przyznało sobie prawo uznawania dostojników religijnych.
zew, PAP