Z drugiej strony pogarsza się też sytuacja samych uchodźców, koczujących w fatalnych warunkach na skwerach, na ławkach na molo. Miejscowa ludność nie chce się w żadnym razie zgodzić na urządzenie miasteczka namiotowego dla imigrantów.
W niedzielny poranek kilkuset Włochów zablokowało nabrzeże, by nie dopuścić do zacumowania promu, który przywiózł namioty i przenośne toalety na potrzeby takiego obozowiska. Ostatecznie protestujący ustąpili zgadzając się na rozładunek sprzętu, ale dopiero wtedy, gdy otrzymali zapewnienie, że uchodźcy będą przebywać tam krótko, a mieszkańcy wyspy dostaną rekompensaty.
Miasteczko namiotowe nie powstanie - zapewnił burmistrz Bernardino De Rubeis. - Postawa państwa jest haniebna. Włochy pozwalają na to, aby te tysiące imigrantów były traktowane jak zwierzęta. Całe Włochy powinny się wstydzić - oświadczył burmistrz, cytowany przez agencję ANSA.
- Lampedusa nie może stać się obozem dla uchodźców na kilka miesięcy przed rozpoczęciem sezonu letniego. To nas wykończy. Imigranci muszą zostać przewiezieni do innych części Włoch - argumentują mieszkańcy, spośród których wielu utrzymuje się z turystyki.
Zaniepokojenie brakiem konkretnych działań ze strony włoskiego rządu wyraża Kościół katolicki. - Nieobecność rządu jest bardzo poważna, zwłaszcza, że ludność potrzebuje konkretnych odpowiedzi i bardzo silnego zaangażowania - powiedział proboszcz miejscowej parafii ksiądz Stefano Nastasi.
zew, PAP