Kilka godzin później pojawiła się informacja, że sześćdziesięciu oficerów jemeńskiej armii, pochodzących z prowincji Hadramaut na południowym wschodzie kraju, zdecydowało przyłączyć się do protestu przeciwko prezydentowi Alemu Abd Allahowi Salahowi. Informację tę przekazał jeden ze zbuntowanych oficerów - gen. Nasser Ali Szuaibi. - Zdecydowaliśmy się przyłączyć do rewolucji młodych - oświadczył generał.
Tymczasem źródła wojskowe poinformowały, że 20 osób zginęło w walkach między szyickimi rebeliantami a siłami lojalnymi wobec prezydenta Jemenu na północy kraju. Do starć doszło 20 marca w regionie Al-Dżauf, znajdującym się w pobliżu granicy z Arabią Saudyjską. Tego samego dnia w stolicy Jemenu zebrały się tysiące ludzi. Dwa dni wcześniej przed stołecznym uniwersytetem siły bezpieczeństwa krwawo rozprawiły się z demonstrantami, zabijając 52 osoby i raniąc ponad 120.
Fala protestów w Jemenie została zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów: Zina el-Abidina Ben Alego i Hosniego Mubaraka. Salah, będący u władzy od 32 lat, zapowiedział, że odejdzie w 2013 roku, kiedy wygasa jego kadencja.
PAP, arb