Samozwańczy prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej Laurent Gbagbo zagroził zagranicznym dziennikarzom, że będą traktowani jak wspólnicy terrorystów, jeśli nie zaczną relacjonować politycznego kryzysu w tym kraju "w bardziej wyważony sposób".
Rzecznik Gbagbo, Ahoua Don Mello, oskarżył dziennikarzy o zmyślenie informacji o tym, że w zeszłym tygodniu siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do zwolenników jego rywala Alassane Ouattary w Abidżanie. W wyniku zajścia miało zginąć 25 osób. Zdaniem ONZ, atak sił bezpieczeństwa może zostać uznany za zbrodnię przeciwko ludzkości. Gbagbo zarzucił również zagranicznym mediom, że nie relacjonują przestępstw popełnianych przez zwolenników Ouattary na zachodzie kraju. Na koniec ostrzegł dziennikarzy, że jeśli jakość ich relacji się nie poprawi, zajmą się nimi jego zwolennicy, tak jak zajęli się oni oddziałami misji stabilizacyjnej ONZ, które stały się obiektem częstych ataków.
Gbagbo odmawia uznania wyników wyborów prezydenckich z 28 listopada 2010 roku twierdząc, że zostały one sfałszowane. Wbrew naciskom społeczności międzynarodowej, która poparła Ouattarę, twierdzi, że to on jest prawowitym prezydentem kraju i nie chce opuścić pałacu prezydenckiego.
Spór przerodził się w krwawe starcia uliczne zwolenników obu polityków, które groziły wybuchem wojny domowej. Od kul zwolenników Gbagbo miały zginąć setki zwolenników Ouattary. Sam Ouattara przez wiele tygodni nie mógł opuścić jednego z hoteli w Abidżanie. Według wyników wyborów uznanych przez ONZ, Ouattara zwyciężył w wyborach uzyskując 54 proc. głosów.
PAP, arb