Islamski Dżihad, organizacja powiązana z Hamasem, przyznał, że w środę rano wystrzelił rakietę, która spadła na przedmieściach portowego Aszdod, około 40 km na północ od Gazy. W ataku nikt nie został ranny. Wicepremier Szalom powiedział, że sytuacja przypomina tę sprzed izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy na przełomie 2008 i 2009 roku. Zginęło wówczas 1,4 tys. Palestyńczyków, w większości cywili. Jak podkreśla Reuters, po ofensywie Hamas wstrzymał ostrzał.
W środę doszło również do wybuchu bomby w pobliżu przystanku autobusowego w żydowskiej części Jerozolimy; jedna osoba zginęła, a rannych zostało 39. Eksplozja miała miejsce w pobliżu głównego dworca autobusowego i miejskiej hali kongresowej w śródmieściu Jerozolimy. Policja izraelska określiła to jako "atak terrorystyczny" - co jest terminem używanym w odniesieniu do ataków palestyńskich. Był to pierwszy zamach bombowy w Jerozolimie od siedmiu lat.
W następstwie zamachu premier Izraela Benjamin Netanjahu odłożył swój wyjazd do Moskwy. Miał tam odbyć rozmowy z przywódcami rosyjskimi i powrócić do kraju w czwartek.
zew, PAP