Premier Guillaume Soro, powołany przez Ouattarę, ostrzegł, że Gbagbo ma kilka godzin na ustąpienie. W przeciwnym razie zagroził marszem na główne miasto kraju, oddalony o ponad 200 km Abidżan, gdzie znajduje się pałac prezydencki. Abidżan jest podzielony na dzielnice zwolenników i przeciwników rywalizujących przywódców, co grozi rozlewem krwi.
W sprawie sytuacji w tym zachodnioafrykańskim kraju ma się spotkać Rada Bezpieczeństwa ONZ. Według dyplomatów, oczekiwane jest głosowanie w sprawie sankcji. Projekt rezolucji przedstawiony przez Francję przewiduje sankcje - zamrożenie aktywów i zakaz podróżowania - wobec Gbagbo i czterech osób z jego otoczenia, w tym jego żony. Podobne sankcje wprowadziły już Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska.
Gbagbo odmawia uznania wyników wyborów prezydenckich z listopada 2010 roku, uznając je za sfałszowane. Wbrew naciskom społeczności międzynarodowej, która poparła Ouattarę, twierdzi, że to on jest prawowitym prezydentem kraju, i nie chce opuścić pałacu prezydenckiego. Spór przerodził się w krwawe starcia uliczne zwolenników obu polityków. ONZ szacuje, że w wyniku kryzysu powyborczego i walk zginęło co najmniej 460 osób, a blisko milion musiało zmienić miejsce zamieszkania. Według rezultatów wyborów uznanych przez ONZ, Ouattara zwyciężył uzyskując 54 proc. głosów.
PAP, arb