"Katyń. Listy z raju" to opowieść o współczesnych mieszkańcach Katynia, którzy albo - tak jak ich młodsze pokolenie - wiedzą o popełnionej tam zbrodni na polskich oficerach bardzo mało, albo - jak przedstawiciele pokolenia urodzonego i wychowanego w ZSRR - bronią się przed prawdą o niej. Przedstawionej w filmie rosyjskiej rodzinie dochodzeniu do tej prawdy mają pomóc autentyczne listy zamordowanych w Katyniu Polaków, o których przeczytanie poprosili bohaterów filmu dziennikarze telewizji Inter. Sceny, które temu towarzyszą, uzupełniają wypowiedzi osób, których bliscy zginęli w katyńskim lesie.
Młodzi Rosjanie, którzy występują w ukraińskim dokumencie, mówią, że "w szkole tego tematu nie przerabiali", bądź twierdzą, że zbrodnie w Katyniu "popełnili Niemcy". Starsi chwalą władze ZSRR, ale nie wiedzą, że w Katyniu ginęli także ich rodacy. Gdy jeden z bohaterów, emerytowany nauczyciel, słyszy to z ust rosyjskiej przewodniczki na cmentarzu katyńskim, płacze. - Jest to film o Ukraińcach i dla Ukraińców. Katyń dla mnie jest w pewnym sensie kontynuacją Wielkiego Głodu na Ukrainie, wszystkich działań reżimu Stalina. Ten dokument pokazuje, w jak głuchym kącie znajduje się obecna Rosja, ukrywająca fakty m.in. o Katyniu, która ciągnie w ten sam kąt Ukrainę - ocenił po pokazie ukraiński publicysta Jewhen Petrenko.
Zbrodnia katyńska to wymordowanie przez sowieckie NKWD ponad 22 tysięcy polskich oficerów i cywilów wziętych do niewoli po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. Wśród nich 15 tysięcy stanowili więźniowie obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. NKWD rozstrzeliwało ich wiosną 1940 r. w Katyniu, Charkowie, Bykowni pod Kijowem i w Kalininie. Nadal poszukiwane są mogiły ok. 7 tys. osób.
PAP, arb