Gbagbo przyznał, że jego armia jest w rozsypce i że pozostali przy nim nieliczni już wojskowi rozmawiają o sposobach rozwiązania kryzysu, ale on sam - jak podkreślił - nie myśli o żadnych negocjacjach, zwłaszcza w sprawie ustąpienia i wyjazdu z kraju. - Dokąd miałbym wyjechać? - zapytał, sugerując także, że jest przygotowany na śmierć. Gbagbo dodał, że wyklucza negocjacje m.in. z tego powodu, że obce mocarstwa otwarcie faworyzują i wspierają Ouattarę.
Szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe poinformował, że prezydent Francji Nicolas Sarkozy zaapelował do Ouattary, aby ten jak najszybciej powołał rząd jedności narodowej, przejmując inicjatywę "poprzez wezwanie do pojednania, przebaczenia i zjednoczenia narodowego". Juppe dodał, że uznawany przez społeczność międzynarodową Ouattara prawdopodobnie ogłosi amnestię dla członków administracji Gbagbo i włączy niektórych z nich do rządu jedności narodowej. Na pytanie, czy Gbagbo, jeśli ustąpi, będzie mógł pozostać na Wybrzeżu Kości Słoniowej, Juppe odpowiedział, że decyzja w tej sprawie należy do władz państwa. - Poprosiliśmy oenzetowskie siły o zapewnienie mu i jego rodzinie fizycznego bezpieczeństwa - dodał minister. Z kolei francuski minister obrony Gerard Longuet zasugerował, że Gbagbo mógłby udać się do któregoś z krajów afrykańskich.
Gbagbo po listopadowych wyborach zignorował międzynarodowe naciski, by ustąpił ze stanowiska prezydenta. Według zatwierdzonych przez ONZ wyników wyborów ich zwycięzcą jest Ouattara. Reuters pisze, że w starciach między zwolennikami obu polityków zginęło w sumie 1500 osób.PAP, arb