Rzecznik Pentagonu David Lapan oświadczył, że liczący 28 członków sojusz nie prosił Waszyngtonu, by zmodyfikował swoją rolę w libijskiej operacji. USA wycofały w ubiegłym tygodniu samoloty bojowe z ataków na cele sił Muammara Kadafiego. 31 marca sojusz przejął od USA dowództwo nad operacją.
Generał Mark Van Uhm z dowództwa sił NATO mówił wcześniej, że sojusz wykonuje w Libii "dobrą robotę" - egzekwuje embargo na broń, patroluje strefę zakazu lotów i chroni cywilów.
We wtorek szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe powiedział w wywiadzie dla radia France Info, że NATO w sposób niewystarczający chroni cywilów w Libii i powinno niszczyć więcej ciężkiej broni należącej do sił Kadafiego atakujących Misratę. W Luksemburgu poparł go szef brytyjskiej dyplomacji. - Musimy utrzymać i zintensyfikować nasze wysiłki w NATO. To dlatego Wielka Brytania w ostatnim tygodniu zatwierdziła dodatkowy samolot zdolny do ataków na cele naziemne, które grożą cywilnej ludności w Libii. Przyjmiemy z zadowoleniem, jeśli inne kraje zrobią to samo - powiedział minister William Hague.
pap, ps