"Połóżcie kres dyktaturze"
W niedzielę dziennikarz agencji Reutera widział, jak co najmniej kilkaset osób wsadzano do policyjnych samochodów, m.in. dwóch szwedzkich dziennikarzy i kobietę, która szła z dzieckiem. Ziemię zaścielały ulotki wzywające Alijewa do dymisji i "położenia kresu dyktaturze". W piątek AI zaapelowała do władz Azerbejdżanu o zaprzestanie represji wobec uczestników opozycyjnych zgromadzeń. Tego samego dnia prezydent Alijew skrytykował próby "destabilizacji" kraju organizowane z zagranicy, i których według niego ludność Azerbejdżanu nie popiera.
Zachód niezbyt krytyczny
Azerbejdżan, wciśnięty między Rosję, Iran i Turcję, jest dostawcą nośników energii do Europy i tranzytowym krajem dla amerykańskich wojsk w Afganistanie. Taka rola - zdaniem działaczy praw człowieka - ogranicza krytycyzm Zachodu wobec stanu demokracji w tym nadkaspijskim kraju. Według analityków nie widać też poważniejszego zagrożenia dla władzy Alijewa, który objął ją w 2003 roku po swoim ojcu. W 2008 roku został wybrany na drugą kadencję i w roku następnym w referendum uzyskał zniesienie ograniczenia władzy do dwóch następujących po sobie kadencji.
"Nie" dla "elementów"
Ugrupowania obrońców praw człowieka oskarżają rząd Alijewa o nieliczenie się z demokratycznymi swobodami. Ale główny nurt opozycyjny jest podzielony i uważany za nieskuteczny, a jego przywództwo wciąż wiązane jest - jak pisze Reuters - z chaosem i separatystyczną wojną w pierwszych latach po uzyskaniu niepodległości w 1991 roku. Alijew w piątek nazwał protestujących "siłami antynarodowymi". - Azerskie państwo jest tak silne, a stabilizacja polityczna tak mocna, że lud azerski mówi "nie" tym elementom, które chciałyby podważyć nasze dzieło, tym elementom, które dostają rozkazy z kręgów spoza kraju - powiedział Alijew.
Jak podał anglojęzyczny portal internetowy AzerNews, prokuratura generalna Azerbejdżanu oskarżyła w piątek opozycję o podważanie stabilności kraju poprzez organizowanie nielegalnych protestów. Zapowiedziano podjęcie ostrych działań wobec osób naruszających porządek publiczny.
zew, PAP