Brytyjskie służby nie mogły zapobiec zamachowi w Londynie

Brytyjskie służby nie mogły zapobiec zamachowi w Londynie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sędzia koroner Heather Hallett uznała, że "żadna organizacja, ani nikt indywidualnie, nie jest winien zaniedbań" (fot. Wikipedia) 
Sędzia koroner Heather Hallett, która prowadziła dochodzenie w sprawie okoliczności śmierci 52 osób w zamachach terrorystycznych w Londynie 7 lipca 2005 r. orzekła, że wszyscy zabici są ofiarami "bezprawnej przemocy". Do zamachów doszło w metrze i autobusie. Hallett uznała, że "żadna organizacja, ani nikt indywidualnie, nie jest winien zaniedbań", które spowodowały ich śmierć, bądź powiększyły skalę tragedii. Przed dochodzeniem twierdzono, że sprawcy zamachów byli znani kontrwywiadowi, który mógł zapobiec zamachom. Sędzia nie znalazła dowodów na poparcie tych twierdzeń.
W czasie dochodzenia wyszło na jaw, że brytyjskie służby bezpieczeństwa z niewiadomych powodów przesłały wywiadowi USA wyretuszowane fotografie dwóch przyszłych zamachowców, zamiast pokazać je w tej formie, w jakiej je zrobiono. Niewykluczone, że wtyczka w Al-Kaidzie, którą mieli wówczas Amerykanie, zdołałaby rozpoznać osoby na zdjęciu. Przy okazji innych procesów, w których oskarżonym postawiono zarzuty na podstawie ustawodawstwa antyterrorystycznego, wyszło na jaw, że Mohammad Sidique Khan (lider siatki) i Shehzad Tanweer (jego prawa ręka) na początku 2004 roku byli sfotografowani, śledzeni, a ich rozmowy nagrywano.

Według Hallett, obawy wyrażane przed dochodzeniem, iż nie zdoła ono szczegółowo wyjaśnić roli służb wywiadowczych, okazały się "bezpodstawne". Sędzia podziękowała też strażakom, sanitariuszom i policjantom mówiąc, że żadne słowa nie są w stanie oddać ich ofiarności. Tymczasem podczas dochodzenia ujawniono, iż strażacy stracili blisko 30 minut zanim zeszli w głąb stacji King's Cross, ponieważ nie mieli pewności, czy nie dokonano tam ataku z użyciem broni chemicznej lub biologicznej. Akcję wstrzymywano mimo że pasażerowie, którzy zdołali o własnych siłach wyjść ze stacji, nie zdradzali objawów wskazujących na zastosowanie takiej broni. Ekipom ratunkowym brak było również niezbędnego sprzętu; krótkofalówki i telefony komórkowe nie działały pod ziemią, a powodem zamieszania był brak jasności, czy kable elektryczne są wciąż pod napięciem.

Sędzia ogłosiła dziewięć zaleceń, będących wnioskami z akcji ratunkowej; uwypuklone zostały działania, które można usprawnić dla zwiększenia skuteczności policji, służb bezpieczeństwa i ratunkowych w podobnych sytuacjach, gdy w grę wchodzi ratowanie życia. Zalecenia dotyczą m.in. koordynowania działań ratunkowych, współdziałania różnych służb policyjnych, wymiany informacji, gromadzenia danych oraz protokołowania decyzji odnoszących się do oceny podejrzanych. Ta ostatnia rekomendacja jest praktycznym wnioskiem z kierowanych pod adresem kontrwywiadu zarzutów, iż na wczesnym etapie nie zdał sobie sprawy, że Khan i Tanweer, namierzeni przy okazji innego śledztwa, to potencjalnie groźni terroryści, którymi należało się zainteresować.

W czasie pięciomiesięcznego dochodzenia, prowadzonego bez ławy przysięgłych, przesłuchano 309 świadków, a dalszych 197 złożyło oświadczenia pisemne oraz zbadano ponad tysiąc różnych dowodów w sprawie. Wynikiem dochodzenia kosztującego kilka milionów funtów jest zrekonstruowanie szczegółowego obrazu wydarzeń.

Hallett wypowiedziała się przeciw wszczynaniu osobnego dochodzeniu w sprawie czterech zamachowców-samobójców. Byli to: 30-letni Mohammad Sidique Khan i pochodzący z Jamajki 19-latek Jermaine Lindsay, a także 18-letni Hasib Hussain oraz 22-letni Shehzad Tanweer. Ostatni z nich zdetonował ładunek na stacji King's Cross, gdzie zginęło najwięcej ludzi - 26. Bomby, które zamachowcy-samobójcy mieli w plecakach, wybuchły ponadto na stacjach Aldgate oraz Edgware Road, a także w autobusie na Placu Tavistock. Trzej zamachowcy przyjaźnili się ze sobą i mieszkali w Leeds. Czwarty pochodził z Luton. Dochodzenia domagały się rodziny ofiar, ponieważ nie zadowoliły ich wyjaśnienia władz na temat okoliczności tragedii.

Wśród ofiar zamachów były trzy Polki: 23-letnia Monika Suchocka, 29-letnia Karolina Glueck oraz 43-letnia Anna Brandt. Zginął też Giles Hart - Anglik czynny w komitecie poparcia dla Solidarności. Trzech innych Polaków było w grupie 700 rannych. Od czasu zamachów z 11 września 2001 r. w USA, a szczególnie po zamachach z 5 lipca 2005 r., brytyjskie służby wywiadowcze zostały znaczenie rozbudowane, a ich budżet zwiększony.

PAP, arb